środa, 7 marca 2012

Rozdział 5

            W środku zastałam całą naszą rodzinę, czyli moje ciotki i ich dzieci. Dla mnie to było szokujące, po co cała rodzina miałaby być w Wielkiej Brytanii. Nie mówcie mi, że będą tu mieszkać?!

 - Em… To ja już lecę. – Powiedział Louis.
 - Nie, nie! – Złapałam go za rękę. – Nigdzie nie idziesz. Polubiłam Ciebie i chcę abyś został na obiedzie.
 - No skoro tak mówisz.

            Louis uśmiechnął się i weszliśmy w głąb mieszkania wujka. Wszystkie wzroki zostały skierowane na nas, wszystkie rozmowy zostały przerwane. Zapanowała cisza. Czułam się niezręcznie.

- Dzień dobry! – Przywitałam się. Musiałam mówić po polsku, bo niestety nie znają wszyscy angielskiego. – To jest mój kolega Louis.

            Rodzice uśmiechnęli się i przywitali Louisa, choć dzisiaj już go widzieli. Na chwilę zostawiłam Louisa samego, a ja ruszyłam w stronę Agi.

- Możesz mi powiedzieć, co tu takie dziś tłumy? – Zapytałam przyjaciółkę. Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Widzę, że coś Ciebie z nim łączy z… - Przeciągnęła ostatnią literkę. – Z Louisem.
- Przestań, ale nie odwracaj pytania!
- To niespodzianka! – Krzyknęła mi do ucha. – Chodź. – Pociągnęła mnie za rękę. – Idziemy! Wszyscy czekaliśmy na Ciebie. Zabierz też Louisa.

            Powiedziałam Louisowi, że idziemy gdzieś, bo tak naprawdę sama nie wiedziałam gdzie. Lou był trochę zdziwiony tym faktem, ale zgodził się. Na miejsce mieliśmy dotrzeć z buta, a było tak cholernie zimno, że szczęka mi drgała. Najwidoczniej Louis to wyczuł i przytulił mnie mocno do siebie. Droga bardzo się dłużyła, a ja nie wiedziałam, dokąd zmierzaliśmy, ale mimo to było mi dobrze. Z Louisem jesteśmy na etapie poznawania siebie… Jak widać on poznaje moją rodzinę. Do Louisa dorwał się mój starszy kuzyn, który był też starszy od Louisa o dwa lata. Jak to Piotr, rozmowny i tak się zagadali, że nawet nie wiem, o czym. Nagle obok mnie zjawiła się Agata.

- Powiesz mi, dokąd idziemy? – Zapytałam wreszcie.
- Nie! – Wyszczerzyła zęby. – To niespodzianka.
- Ale, ale ja nie rozumiem. Dlaczego moi rodzice wszystko powiedzieli Tobie, a mi nie? – Udałam focha.
- Jesteś ich córką, chcą Ci sprawić przyjemność. 
- Proszę Ciebie. Odpowiedz, chociaż na jedno pytanie. – Spojrzałam na nią oczami bezbronnego kota. – Po, co jest tutaj cała moja rodzina, co?
- Skąd takie pytanie? Nie cieszysz się. – Potem spojrzała na Louisa. – Ah.. tak, bo kradną Ci chłopaka, ale wiesz nie sądzę, żeby… - Zaczęła chichotać.
- To jest mój kolega. Ty jesteś moją przyjaciółką.. i niech tak zostanie. – Powiedziałam.

                                                                       *

            Siedziałem wpatrzony w Liama, który nieudolnie próbował zmywać naczynia.
- No popatrz Zayn! – Przyjaciel przemówił do mnie. – Zjedli, wstali i zawinęli dupę, zostawiając nas z tym całym syfem.
- Ale popatrz Liam. – Starałem jakoś obronić Klarę i Louisa. – To my to urządziliśmy.
- I jak widać na marne! – Krzyknął z łazienki Harry, a po paru sekundach wszedł z hukiem do pokoju. – Czy ten Louis ma klapki na oczach?

            Wszyscy popatrzeliśmy na przyjaciela ze zdziwionymi oczami. Natomiast Harry krążył po pokoju w kółko. Wyglądało to naprawdę komicznie.

- Ja nie wiem. – Znów zaczął Harry. – Nawet nie próbował jej przekonać by zamieszkała z nami. Jeśli on nie zrobi jakiegoś kroku w stronę Klary, to… - Zatrzymał się i chwilę pomyślał. – To, to ja będę się o nią starał.
- Hej! Stary! – Podszedłem do chłopaka. – Nie widzisz, że Louisowi podoba się Klara? A ty chcesz tak po prostu mu ją odbić?
- No, ale… - Chłopak próbował się jakoś bronić, ale nie wyszło mu to.
- Harry, po prostu przyznaj, że podoba Ci się Klara! – Krzyknął Niall.

            Wszyscy zgromadzeni w tym pomieszczeniu wstrzymali oddech oprócz Harrego, który posępnie spuścił głowę. Liam szeroko wytrzeszczył oczy, że teraz wyglądały jak pięciozłotówki.

- No, może, ale nie! – Jak to Harry, próbował teraz wyjść z tej niezręcznej sytuacji. – Chłopaki! Macie rację, nie mogę zrobić tego Louisowi, ale jak on nic nie zrobi…
- Tak, Harry. To, co idziemy na miasto? – Rzuciłem, po czym w odpowiedzi usłyszałem okrzyki radości.

                                                                       *

            Rodzice oznajmili mi, że dotarliśmy na miejsce. Ja tylko rozejrzałam się po okolicy, na której znajdowały się domki jednorodzinne. Czy to był jakiś żart? Tyle drogi by zobaczyć domki jednorodzinne?!

- Klaro! – Mama zawołała mnie. – To jest Twój nowy dom. Razem z Agatą będziecie tu mieszkać.
- Że jak? – Zastanowiłam się chwilę. – Dobra, gdzie są moi rodzice? I co z nimi zrobiliście?

            Mama zaśmiała się i podała mi klucze. Tak legalnie od dziś będę mieszkać wraz z Agą we własnym domu.

- Wiemy, że jesteście rozsądne. – I tu znów tata spojrzał się na Louisa, mówił po angielsku by chłopak mógł zrozumieć. – W razie, co to przeprowadzę wywiad śledczy…
- Tato… - Zaczęłam.
- Jest jeden problem… - Powiedziała mama. – Musisz znaleźć zaufaną osobę, która skończyła 18 lat…
- Że jak? – Spojrzałam na Agę, a Aga na Louisa…
- My możemy… - Spojrzałam piorunując go wzrokiem. – To znaczy ja mogę… - No, poprawił się, ojciec by mnie zabił, gdyby Louis powiedział my z chłopakami się nimi zajmiemy. – Ja mogę je pilnować.
- Na pewno? – Zapytał tata. – Zobowiązujecie się do tego, że będziecie pomagać dziewczynom w lekcjach? Sprzątać, prać gotować…

            Jak widać tata nie był głupi. Jednak myślałam, że nie pokapuje się , co chodziło Louisowi. Ale o dziwo zgodził się, abyśmy zamieszkały z piątką chłopaków. Widziałam, że Piotr szczerzy się w wielkim uśmiechu. 

            Po paru godzinach, rodzice i reszta mojej rodziny wrócili do domu wujka. W naszych pokojach były walizki z rzeczami moimi i Agi.

- Czy wy naprawdę chcecie z nami zamieszkać? – Zapytałam po chwili.
- No oczywiście! – Zaczął. – Muszę poinformować resztę.

            Uśmiechnął się i wyjął telefon. Podeszłam do Agi, która była w siódmym niebie.

- Patrz… Jeszcze niedawno bym pomyślała, że to niemożliwe! – Uśmiechnęła się. – Jutro jest koncert! Nie mogę się doczekać.
- Ja też.

            Rodzice naprawdę przesadzili, ten dom to była wielka willa. Choć jeszcze nie widziałam reszty, już mi się podobał. Agata i ja poszłyśmy do kuchni zrobić kolację. Naszykowałyśmy bardzo dużo jedzenia ze względu na Nialla. 

- Hej! – Krzyknął Louis z salonu. – Chłopaki powinni być za… - Spojrzał na zegarek. – Trzy, dwa, jeden…

            Rzeczywiście, obliczenia Louisa były dokładne. W drzwiach stanęła czwórka chłopaków z walizkami i wielkimi bananami na twarzy.

- Witaj… - Harry nie dokończył, bo w tej chwili zobaczył Agatę. – No witaj! Jak się pani nazywa? – Po chwili był już koło Agaty. 

 

                                                                         *

Tak, więc, co by tu napisać…
W tym oto dniu przedstawiam wam rozdział 5! :D

Agato P. - Twoja postać rozwinie się już w szóstym rozdziale! :)
W następnym rozdziale pojawią się nowe osoby.
Dziękuję tym, którzy czytają moje opowiadanie.
Następny rozdział już jutro!
xoxo

3 komentarze:

  1. To jest świetne! ;) tak bym chciała już przeczytać następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jak ja jej zazdroszczę rodziców. Zgodzili się, żeby zamieszkała z Lou? O.o Meega.
    Dodawaj szybko następny, czekam! :)
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAA gdyby opowiadania mogły się spełniac,Też tak chce Kocham tego blooga....Kiedy nowy rozdział????? PATRYCJA!!!

    OdpowiedzUsuń