Te słowa były takie piękne w jego
ustach, że aż zamarłam na moment. On jedynie ustami musnął moją szyję i złożył
na niej delikatny pocałunek. Po chwili na dole zjawiła się reszta.
- Idziemy do centrum handlowego! – Krzyknęła Agata.
Mimo
moich protestów Lou pociągnął mnie za rękę i siedmioosobową grupą ruszyliśmy do
centrum. Jeśli Agata zamierzała spędzić tam cały dzień, aż do wieczora, to ja
dziękuję. Zastanawiało mnie to, po co do centrum handlowego? Jak zwykle ja o
niczym nie wiedziałam. Agata z wielkim uśmiechem na twarzy prowadziła nas do
jakiejś galerii w centrum. Przez całą drogę nie odezwała się ani słowem. Sądząc
po minie chłopaków też nie wiedzieli, o co chodzi. Droga minęła nam szybko.
Spojrzałam jedynie na budynek stojący przede mną, który miał około pięć pięter.
Wiedziałam, co to oznacza, kilku godzinne zakupy. Weszliśmy do środka, gdzie
Niall popędził na schody ruchome. Popatrzyliśmy na siebie zdziwieni i
dołączyliśmy do chłopaka, który skakał z radości.
- Dobra. – Powiedziała wreszcie Aga, która do tej pory nie odezwała się ani
słowem. – Chłopaki kupują dla siebie garnitur. – I pokazał palcem na lewo.
Chłopaki skinęli posłusznie głowami i ruszyli we wskazanym kierunku. –
Natomiast my sukienki! – Aż pisnęła z radości.
Gdy
byliśmy już daleko od chłopaków, Aga postanowiła wyjaśnić mi, o co w tym
wszystkim chodzi.
- Tak, więc. – Zaczęła. – Jesteśmy tutaj, ponieważ Twój kuzyn się żeni. –
Spojrzałam na nią zdziwiona. Skąd ona to wiedziała? Po za tym, przecież by mi
się pochwalił. – Zaprosił nas wszystkich na wesele!
- Kiedy, gdzie, jak? O której? Rodzice wiedzą? – W mojej głowie pojawiła się
masa pytań.
- Jak to, kiedy? Za dwa miesiące! – Zmierzyłam ją wzrokiem. – No, co musimy
jakoś wyglądać, po za tym ten czas zleci bardzo szybko.
Skubany.
Żeni się, a nawet nie pochwali się. Jak to będzie wyglądać? Czterech
Brytyjczyków i jeden Irlandczyk, nierozumiejący ani jednego słowa po polsku
wśród rodowitych Polaków. Zapewne jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wiem.
Udałyśmy się do pierwszego sklepu. Przejrzałyśmy ze sto sukienek i nic nie
wybrałyśmy dla siebie. Natomiast w drugim miałam dylemat. Spodobało mi się
kilka sukienek. Jedna cała fioletowa idealnie przylegająca do ciała, druga
czarna, krótka i bez ramiączek i trzecia również czarna, przypominająca klosz.
Nie wiedziałam, którą wybrać. Agata szczerzyła się, bo znalazła dla siebie,
niebieską średniej długości kieckę. Ja natomiast zdenerwowana podeszłam do kasy
i kupiłam te trzy. Był to bardzo trudny, więc stwierdziłam, że wezmę te trzy.
Uradowane wyszłyśmy ze sklepu. Uwinęłyśmy się w trzy godziny, natomiast
chłopacy nie dawali żadnego znaku życia. Agata napisała od razu do Liama, gdzie
są. Udałyśmy się na ostatnie piętro, oczywiście do restauracji. Nie trudno było
ich znaleźć. Siedzieli w kącie obładowani talerzami. Pewnym krokiem ruszyłyśmy w ich stronę. Idąc na
mojej drodze pojawiła się z nienacka kelnerka. Taca, którą trzymała w ręce
wylądowała na mnie. Między innymi lepki sos, napój i kluski. Moja bluzka
wyglądała teraz jakbym znalazła ją na śmietniku. Zmieszana dziewczyna odruchowo
zaczęła ściągać kluski. Jednak ja odsunęłam się krok w tył.
- Przepraszam. - Wyjąkała.
Dopiero
teraz zauważyłam, że była to Patrycja. Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w
stronę łazienki, widziałam tylko, że koło dziewczyny stanął Liam, który
najprawdopodobniej pocieszał ją. Nie patrząc dłużej w tył wbiegłam do łazienki
i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Wyjęłam chusteczki z torby i starałam się
jakoś ogarnąć moją bluzkę. Usłyszałam, że drzwi do łazienki się otwierają, no
świetnie - pomyślałam. Jeszcze brakowało tutaj ludzi. Jednak postać stanęła z
tyłu za mną i odgarnęła moje włosy z ramion, tak, że na moich plecach utworzyła
się zasłona z ciemnobrązowych włosów. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam
uśmiechniętego Lou.
- No pokaż jak to wygląda. - Odwróciłam się w jego stronę. - Uu... Tu w tym
przypadku potrzebna jest pralka.
Wziął
ręczniki papierowe i próbował pozbyć się jakoś sosu. Na marne to było, ponieważ
plama wcierała się bardziej i robiła się coraz większa.
- Nie, Lou. Zostaw już tą bluzkę w spokoju. - Chłopak skinął głową. - Dobrze,
że jest zima. Założę kurtkę i nic nie będzie widać.
Uśmiechnęłam
się do chłopaka, który miał posępną minę.
- Trochę szkoda tej bluzki. - Spojrzałam na nią i teraz przypomniało mi się, co
ja dziś rano założyłam, a mianowicie moja bluzka miała napis Kocham Louisa Tomlinsona. - Była... Była
bardzo oryginalna.
Jego
kąciki ust uniosły się w górę. Spojrzałam jeszcze raz na niego, a potem na moją
nieszczęsną bluzkę i wyszłam z łazienki, a za mną Lou. Chłopaki już czekali na
nas. Niall wziął jedzenie na wynos, ponieważ biedny Zayn trzymał siatki z
rzeczami owiniętymi w folię aluminiową.
- Idziemy? - Zapytał Liam, kiedy byliśmy blisko nich.
- Tak. - Odparł krótko, Lou.
Tak
samo jak w pierwszą drogę nie odzywaliśmy się do siebie słowem teraz również.
Wydawało mi się, że znaleźliśmy się w domu po paru minutach. Widziałam jak Liam
był wpatrzony w wyświetlacz swojego telefonu i zaciekle z kimś smsował, ale, z
kim? Nie zastanawiając się dłużej nad tym, czym prędzej pobiegłam do swojego
pokoju przebrać bluzkę. Wyszukałam w szafie jakąś z flagą Wielkiej Brytanii.
Uśmiechnięta zeszłam na dół, gdzie Agata nerwowo krzątała się po pokoju.
Prawdopodobnie była zestresowana randką z Harrym.
*
Tak, wiem.. bardzo przepraszam, ale jakoś wcześniej nie dałam rady wstawić nowego rozdziału. Jutro pojawi się kolejny w godzinach wieczornych. :D Chcę podziękować wszystkim, którzy czytają mojego bloga! I polecić blog Angie :D Tak, więc do następnego!
xo xo
Lubię twoje opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Zapraszam do mnie
http://moments-one-direction.blogspot.com/
Świetne ;)
OdpowiedzUsuńSuper, super!!!! Daj następny ....
OdpowiedzUsuńDziękuję , kochana jesteś :*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - świetny! Coś mi się wydaje, że Liam kręci z Patrycją... DAWAJ NASTĘPNY!
Całuski, Angie.