środa, 28 marca 2012

Rozdział 19

            Kiedy odkleił się ode mnie, uśmiechnął się i ujął moją twarz tak, że spojrzałam mu w oczy. Teraz wiedziałam tak naprawdę, co czuję. Byłam tego pewna w stu procentach.
            - Dziękuję. – Powiedziałam cicho.
            - Za co? – Spojrzał na mnie pytającymi oczami.
            - Za pocałunek. – Chłopak najwyraźniej nie wiedział, do czego zmierzam, ale skąd mógłby wiedzieć? Na Jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech.
            - Czyli, że… - Nie dokończył.
            - Czyli, że wiem już, co czuję. – Przerwałam mu, bo nie chciałam słuchać, że on mnie kocha. – Ten pocałunek nie miał dla mnie najmniejszego znaczenia.
            Chłopak spuścił głowę na dół, a ja skorzystałam z okazji i wyszłam szybko z pokoju, zmierzając do kuchni, gdzie był mój ukochany.
            - Kochanie! – Powiedział, kiedy zobaczył moją sylwetkę na schodach. – Śniadanko gotowe.
            - Kochanie? – Powtórzyłam. – Od kiedy mnie tak nazywasz? Myślałam, że nie będziemy stosować żadnych zdrobnień.
            - Oj, nie przesadzaj. – Podszedł bliżej do mnie i objął w pasie. – Moja Marchewko! – Zastanowił się. – Widziałem… - Spojrzałam na niego przestraszona. – Widziałem jak całujesz Zayna, a raczej on Ciebie i co mu powiedziałaś…
            - To czekaj. Jak zrobiłeś śniadanie? – Zapytałam zdziwiona, przecież nie mógł być w dwóch miejscach naraz.
            - Przypomnę. – Zaśmiał się, po czym kontynuował dalej. – Mniej więcej piętnaście minut byłaś w łazience, więc ja przez ten czas zdążyłem zrobić kanapki. – Obdarował mnie promiennym uśmiechem. – Czyli, że teraz nie mam się przejmować Zaynem? – Zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. –To dobrze, bo kiedy opowiadałaś mi o tym swoim śnie w śpiączce byłem naprawdę przerażony.
            Pocałował mnie jeszcze w usta i zasiedliśmy do śniadania.
            Nie minęło pięć minut, a ja pochłonęłam wszystko z talerza. Musiałam jeszcze poczekać na Louisa.
            - O Boże! A Aga? Jakoś jej tu nie widzę! – Powiedziałam.
            - Aga? – Spojrzał na mnie pytająco. – Aga już dawno wstała i jest zapewne na górze. Zaraz zejdzie.
            Odetchnęłam z ulgą, bo już myślałam, że Lou zapomniał o Adze.
            Po nie całych pięciu minutach byliśmy już w samochodzie Lou. Jechał bardzo przepisowo, co mnie trochę zirytowało. Nie żebym łamała prawo, albo coś, ale prędkość, z jaką się poruszaliśmy była bardzo wolna. Spojrzałam na licznik i zaniemówiłam. Poruszaliśmy się z prędkością 60 km/h. No cóż muszę przyznać, że jeździł jak mój wuja. 
            - Mój ty kochany Lou! Mógłbyś jechać troszeczkę szybciej? – Zapytałam lekko poirytowana. – Mijaliśmy znak, który informował, że dozwolona prędkość na tej drodze wynosi 90 km/h, więc albo przyśpieszysz, albo ja wysiadam, albo policja wlepi ci mandat za spowalnianie ruchu.
            - Wiesz… muszę cię zmartwić, Marcheweczko. – Powiedział i uśmiechnął się sam do siebie. – Teraz można już tylko jechać 60 km/h.
            - Ej! – Odezwała się z tyłu Aga. – Będziecie się kłócić o prędkość?
            - Ależ oczywiście, że nie. – Uśmiechnął się. – To tylko taka sprzeczka.
            Przez resztę drogi nikt nie zamienił żadnego słowa. Droga do szkoły trwała dwadzieścia minut tylko dlatego, że nasz Boo Bear trzymał się przepisów. 
            - To do zobaczenia Kochanie o 15! – Powiedział całując mnie przy tym w policzek.
            - Tylko tyle. – Zaprotestowałam i zatopiłam się w Jego ustach. – Tak lepiej. 
            Pomachał mi, kiedy wraz z Agą wchodziłyśmy do budynku.
            Witaj nowa szkoło!
            Od razu przy wejściu każda para oczu skierowana była właśnie na nas, dziwnie się czułam w tej sytuacji, ale jednak jakoś dotarłyśmy do klasy. Los tak chciał, że musiałam siedzieć koło jakiejś blondyny, a Aga obok niewysokiej dziewczyny z rudymi końcówkami.
            - Hej! – Przywitała się szeptem moja sąsiadka z ławki. – Czy Ty… no czy to prawda, że Ty chodzisz z Louisem Tomlinsonem?
            Zaczyna się. – Pomyślałam. Czy teraz każdy w szkole będzie się do nas przystawiał tylko dlatego, że znamy One Direction? To jakieś chore, ale moją uwagę przykuła osoba, a mianowicie dziewczyna. Brunetka o niebieskich oczach, jak ocean. Zamrugałam kilkakrotnie i niedowierzałam własnym oczom. To była… Nie, to niemożliwe.
            Sophie.

                                                                       *
Dzisiaj taki króciutki rozdział no, ale jakiś jest. :D Mam nadzieję, że się spodoba, bo mi osobiście jakoś do gustu nie przypadł, ale liczę na wasze szczere komentarze i do następnego.
Jeżeli ktoś ma jakieś pytania… 20662834 – kierować pod ten numer gg.
Do następnego!
xo xo

7 komentarzy:

  1. Eee tam, fajny :) Dobrze, że wybrała Lou, a nie Zayna :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co taki krótki?
    Fajny, fajny :D
    Dawaj kolejny, czekam.
    Całuski, Angie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak Na początku już myślałam jak Cie zabić ale gdy napisałas o tym pocalunku ze dla niej ot nic nie znaczy to juz jest ok ;DD Czekam na następny ;)) Asia xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ;) szkoda tylko, że taki krótki. Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Yeaah jest lou!!
    Roz fajny ale krótki ;(
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze że nie kocha Zayna tylko Lou ;) nie sądziłam, że ta cała Sophie będzie w tej szkole :\ czekam na nn <3 zapraszam do siebie http://inbetweeners-dance-with-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Co tak krótko? ; ( Wreszcie Klara zrozumiała ,że nie kocha Zayna ,ale czuję ,że on jeszcze na pląta w ich życiu. Ale Lou jaki agent ,że podsłuchiwał. Dobrze , że nie jest zły za pocałunek. Czekam na kolejny. pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń