Mój
szok trwałby jeszcze przez jakieś dobre kilkanaście minut, ale moja sąsiadka z
ławki ocuciła mnie.
-
Hej! – Zawołała po cichu. – Żyjesz? Bo nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
Spojrzałam
się na nią z otwartymi ustami i w tej właśnie chwili do klasy weszła
nauczycielka, po chwili jednak na jej twarzy zagościł uśmiech.
-
Dzień dobry! – Przywitała się. – Dziś chcę wam przedstawić aż trzy nowe
uczennice, które pochodzą z Polski. – Uśmiechnęła się krzywo. – Klara, Agata i
Sophie.
Królowa
Sophie z szerokim uśmiechem na twarzy wstała z ławki i pokiwała reszcie,
natomiast ja i Aga wlepiałyśmy wzrok z zapytaniem w nauczycielkę. Widząc to
nasza opiekunka przez tą godzinę odpuściła nam, nie zadawała żadnych pytań. Z
jednej strony się cieszyłam, a z drugiej byłam przerażona faktem, że Sophie
powróciła.
Trzy
godziny lekcji zleciały bardzo szybko. Tutejsi nauczyciele są naprawdę w
porządku, wytłumaczą jak czegoś nie rozumiesz, ale wracając do chwili obecnej,
w drodze na lunch musiałyśmy minąć naszą najlepszą koleżanką, a mianowicie
Sophie. Spojrzałam na nią oczyma złości. Widziała, że jesteśmy zaskoczone tym
faktem, iż jest ona tu, w Londynie, przecież to duże miasto, a raczej stolica,
więc czemu akurat trafiła do tej szkoły?
-
To, Zayn Ci nie powiedział? – Zapytała sama zdziwiona tym faktem.
-
Niby, co miał mi przekazać tak ważnego? – Udałam, że jej pytanie za bardzo mnie
nie interesuje, choć tonacja, w jakim to pytanie wypowiedziała, przeraziła mnie
lekko.
-
Tacy najwięksi przyjaciele i nic Ci nie powiedział? – Zapytała drwiąc. – Jakbyś
chciała wiedzieć to my się spotykamy… Jesteśmy tak jakby parą.
Uśmiechnięta
ruszyła w przeciwnym kierunku, zostawiając mnie z milionami pytań. Spojrzałam
na Agą, która unikała mojego wzroku.
-
To, to prawda? – Zapytałam, a przyjaciółka pokiwała twierdząco głową. – Nie
było mnie tydzień wśród żywych, a tu takie rzeczy się działy… Aga. –
Powiedziałam smutno. – Zayn dziś rano mnie pocałował.
Przyjaciółka
spojrzała na mnie pytająco, ale po chwili jej wyraz twarzy zmienił się… teraz
wyrażała złość.
-
Jak on śmie?! – Wykrzyczała. – Psuć Twój i Louisa związek… - Nie dała mi dojść
do słowa. – Już on się przekona… Sophie o wszystkim się dowie. Jak on może
całować Ciebie Klaro, skoro on ma dziewczynę? – Zapytała i ruszyła w stronę
stołówki.
-
Aga zaczekaj! – Musiałam przyspieszyć kroku, bo ona już wchodziła do
pomieszczenia zwanego stołówką. – Nie, nie mów jej tego! Chcesz, żeby rozpętała
się większa wojna? Ona tym bardziej teraz będzie miała powody, aby uprzykrzyć
mi życie. Aga, proszę. Nic jej nie mów.
-
Dobrze. – Pokiwała tylko z dezaprobatą głową i usiadła przy stoliku. – Nie mam
ochoty na jedzenie.
Usiadłam
obok niej i tak całą godzinę spędziłyśmy w milczeniu. Jednak w ostatnich
minutach długiej przerwy, ten spokój ktoś nam przeszkodził.
-
Przepraszam. – Powiedziała nieśmiało, a zarazem cicho. – Czy mogłabym się
przysiąść?
Spojrzałam
w górę i kiwnęłam tylko twierdząco głową.
-
Patrycja! – Wykrzyczała przyjaciółka. – Dawno Ciebie nie widziałam. Opowiadaj!
Co u Ciebie i Liama?
Nie
było mnie tylko tydzień, a już wszyscy pozawierali nowe znajomości. To w takim
razie może Louis też kogoś poznał? Nie… Musiałam jak najszybciej odgonić te
czarne myśli od siebie.
-
Dobrze, wydaje mi się, że dziś chce mi powiedzieć coś ważnego. – Odparła
Patrycja.
-
O… Tak! – Wykrzyczała Aga. – Przez cały weekend mówił o dzisiejszym, waszym
spotkaniu. – Powiedziała przyjaciółka.
Czułam
się jakby wszyscy o mnie zapomnieli. Może byłam powietrzem, którego nikt nie
dostrzegał. Nie zwlekając dłużej wstałam i odeszłam od stolika. Aga nawet nie
przejęła się moją nieobecnością.
-
A jak tam Twój związek z Harrym? – Jedyne, co zdążyłam jeszcze usłyszeć.
O
ile pamiętam, wczoraj Harry mówił, że nie jest z Agą, a tu takich nowinek się
dowiaduję. Widać, że przez ten tydzień Aga znalazła sobie nową przyjaciółkę –
Patrycję.
Przed
klasą natknęłam się na wysokiego bruneta, który ciepło się do mnie uśmiechnął.
Nie wiedząc, co zrobić odpowiedziałam mu tym samym.
-
Klara? O ile się nie mylę… - Powiedział, a ja przytaknęłam kiwnięciem głowy. –
Cześć! Jestem Stefano.
-
Miło mi. – Chłopak wyciągnął dłoń w kierunku mojej, a ja ją uścisnęłam. –
Przepraszam, ale spiszę się.
Nie
chciałam poznać nowych ludzi. Może to dziwne, ale nie chciałam mieć kolejnych
problemów. Moje, w zupełności mnie wykańczają, a jeżeli miałabym przyjąć
jeszcze i inne i je znosić, to dziękuję bardzo.
Cieszyłam
się jak nigdy dotąd, kiedy wyszłam już ze szkoły. Nie czekałam nawet na Agatę,
tylko ruszyłam w stronę czarnego samochodu Louisa. Nagle ktoś mnie złapał za
ramię. Obróciłam się i ujrzałam Stefano.
-
Hej! Może Cię odprowadzić? – Zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową. – Nie daj
się prosić. Chodź odprowadzę Cię.
-
Nie, dziękuję. – Powiedziałam krótko, ale chłopak złapał mnie za rękę i nie
mogłam wyswobodzić się z tego uścisku.
-
Nalegam. Nie będziesz szła, przecież sama… - Nie dokończył, bo przed nim stanął
mój chłopak.
-
Nie słyszałeś? Ta Pani nie chce iść z Tobą. – Powiedział i uśmiechnął się do
mnie. – Chodź Klaro, idziemy. – Złapał mnie za rękę i pocałował w usta.
-
Dziękuję Ci. – Powiedziałam, kiedy wsiadaliśmy do samochodu.
Widziałam,
że Stefano nadal stał osłupiały całą tą sytuacją. Prawdopodobnie musiał
wiedzieć, kim jest mój chłopak.
-
Nie ma, za co. - Po chwili dodał. – A
tak w ogóle to, kto to był?
-
Nie wiem… Spotkałam go przed klasą i przedstawił się, jako Stefano. – Nie
wiedziałam, czy teraz jest odpowiednia chwila by pytać się o Sophie, ale
musiałam. – Louis? Wiedziałeś, że Zayn spotyka się z Sophie? – Chłopak pokiwał
twierdząco głową. – A, co jeżeli on nie był z Sophie to ta sytuacja rano, jak
by się potoczyła? – Zapytałam niepewnie.
-
Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nie chcę myśleć o tym, że mogłabyś być z kimś
innym. Od teraz należysz tylko i wyłącznie do mnie. – Uśmiechnął się i skręcił
w uliczkę, na której mieszkaliśmy. – A propos, gdzie Aga?
-
Nie wiem i nie chcę wiedzieć. – Powiedziałam. – Znalazła sobie nową
przyjaciółkę. – Louis popatrzył na mnie pytająco. – Patrycję.
Zapanowała
niezręczna chwila. Zaraz, ale jeżeli Zayn spotykał się z Sophie to ona musiała…
-
Louis? – Zapytałam, kiedy wysiadaliśmy. – A czy w naszym domu była Sophie? To
znaczy czy kiedykolwiek przez ten tydzień była w naszym domu?
Chłopak
nic nie odpowiedział, bo wiedział, że odpowiedź mi się nie spodoba.
-
Louis, jeżeli coś wiesz to mów. Powiedz mi, co ona tutaj robiła? – Dopytywałam,
ale chłopak milczał.
-
Tak była. – Po chwili ciszy usłyszałam Jego głos. – Masz klucze od domu? –
Zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową.
Wyciągnęłam
z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi. To, co zobaczyłam przerosło moje
najśmielsze oczekiwania. Na mojej kanapie, bo przecież dom należała tak
naprawdę do mnie, siedziała Sophie całująca Zayna. Ten widok spowodował, że
poczułam ukłucie w sercu. Czyżby zazdrość? Ale to nie możliwe, przecież rano
przekonałam się, że nic do niego nie czuję. Chcę Jego dobra i tyle. –Pomyślałam.
A co jeżeli nie? Nie! Nie, nie. Kochasz Louisa i dot dot dot. Nic tego nie
zmieni, nawet Zayn całujący się z Sophie.
-
O. Cześć! – Rzuciła, kiedy mnie tylko zobaczyła. – Mam nadzieję, że nie
przeszkadzam. – Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się krzywo.
Kiedy
ona się tu znalazła? Pewnie zdążyła przed nami tylko, dlatego, że zaczepił nas,
to znaczy mnie – Stefano. Wraz z Louisem udaliśmy się na górę. Nie odzywałam
się do chłopaka słowem nawet wtedy, kiedy byliśmy już w naszym pokoju i
próbował mnie pocałować.
-
Klaro… - Powiedział szepcząc mi na ucho. – Czy coś się stało? Czy powinienem
coś wiedzieć?
Cisza.
-
Klaro. – Nie poddawał się, przysunął się bliżej mnie i objął w pasie. – Powiesz
coś? Cokolwiek?
-
Coś. – Powiedziałam, a na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. – No miałam
powiedzieć coś. To powiedziałam.
-
Nie lubisz Sophie? – Zapytał nagle.
-
Nie. – Spuściłam głowę. – To jest tak jakby mój wróg od gimnazjum. – Kiedy
skończyłam trzynaście lat i poszłam do gimnazjum, ona znienawidziła mnie. Trwa
to już około trzech lat.
-
Hm. Tak mi się przypomniało… Co chcesz dostać na urodziny? – Zapytał i podniósł
jedną brew, co wyglądało komicznie.
-
Louis, moje urodziny są w grudniu. Nie pamiętasz? A o ile dobrze wiem.. mamy… -
No właśnie, który dziś dzień?
-
12 Luty. – Odparł z uśmiechem.
Mina
mi zrzedła. Wesele Piotra…
-
Louis? Kiedy wesele obchodzi mój kuzyn?
-
Em… - Zawahał się. – No, bo… - Nie wiem, co się z nim działo. Prawdopodobnie
musiało się coś wydarzyć, coś ważnego. – Bo wiesz Felicja nie… - Chłopak
odwrócił twarz i spoglądał się za siebie.
-
Louis! Felicja nie… Co dalej? Dokończ, kochanie… - Usłyszałam jego ciche
westchnięcie.
-
Felicja nie żyje. – Powiedział, a ja spojrzałam na niego pytającymi oczami. –
Bo ona… ona zdradziła Piotra i nie mogła wytrzymać tej presji i… - Widziałam,
że chłopak z trudem wypowiadał każde swoje słowo.
-
Dobrze, nie kończ…
Nie
było mnie tydzień, a tu takie rzeczy się działy. Zayn chodzi z Sophie, Agata
zaprzyjaźniła się z Patrycją, a Felicja nie żyje. Piotr świata poza nią nie
widział, wiedziałam jak musi się czuć. Powracały do mnie te uczucia… te, które
były w moim śnie. Złość, nienawiść , ból i pustka, której nikt nie potrafił
zapełnić, nawet Louis. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Byłam na obcym
świecie? A może to nie jest rzeczywistość? Może znowu wybudzę się, tylko, że
tym razem będę w domu w Polsce, w moim
rodzinnym miasteczku, o ile można je było nazwać miasteczkiem. Po prostu malutkie
miasteczko, położone w Wielkopolsce, niedaleko Poznania.
Z
rozmyślań wyrwał mnie Louis, który położył moje nieobecne ciało na łóżku i
przykrył kocem. Nie wiem po co był ten koc, ale nie wnikam.
-
Tak myślałem, czy nie chcesz wrócić do Polski… no wiesz… - Pokiwałam przecząco
głową. – Dlaczego?
-
Bo chcę tu zostać z Tobą. – Odpowiedziałam cicho. – Nie chcę patrzeć na
cierpienie bliskich. Już dość widziałam jak byłam mała…
-
Tej historii to chyba jeszcze nie słyszałem. – Powiedział, a ja lekko zmrużyłam
oczy. – Chciałbym się dowiedzieć, co przeszłaś w życiu.
-
Nie lubię o tym mówić…. Na samą myśl płaczę. – Chłopak położył się obok mnie i
czekał, aż zacznę opowiadanie. – Proszę cię, kiedy indziej. Dowiesz się na
pewno. – Powiedziałam cicho, choć chłopak zauważył łzę spływającą po moim
poliku i szybko ją starł wierzchem dłoni.
-
Nie będę Cię męczył. Kiedy ostatnio byłaś tutaj? W Londynie? – Zapytał,
prawdopodobnie, by odgonić mnie od tamtych myśli.
-
W Londynie raz. Nie pamiętam dokładnie teraz może sześć lat temu? Wiem tyle, że
jak miałam dwanaście lat to polecieliśmy do Blackburn. – Chłopak popatrzył na
mnie znacząco. – Też w Wielkiej Brytanii. – A on po chwili uderzył się w czoło,
prawdopodobnie przypomniała mu się nazwa miasta. – Wiesz jak tam jest fajnie?
Kurczę… byliśmy w takim dużym parku, ale jak on się nazywał? Ah tak!
Corporation Park. Był niesamowity, ta fontanna na samym początku jak się wchodzi
i jakieś taki ładne roślinki fioletowe, albo różowe. I króliki i piękne
kompozycje kwiatowe. Takie jakby strumyczki , mój tata się kłócił z wujem dokąd
idziemy. Wuj chciał iść na taki jakby punkt widokowe, a tata, gdzieś dalej. W
ostateczności poszliśmy tam, gdzie wuj chciał. Widać było prawie całą panoramę
Blackburn. O tak! To było najlepsze miejsce, jakie kiedykolwiek widziałam. No i
nie zapominajmy…. – Chłopakowi zaświeciły się oczy. – O Blackpool i ten ich
Wesołe Miasteczko.
O…
jakbym chciał się tam teraz znaleźć, naprawdę.
-
Nie przeszkadzam? – Zapytał Niall. – Ja tylko pokiwałam przecząco głową.- No
dobrze, bo Sophie i Zayn no… - Chłopak zatrzymał się. – No po prostu ta
dziewczyna zjadła całe moje zapasy z lodówki. No jak tak można?
-
Kto? Sophie? Nie wierzę… przecież ona dba o linię… - Zaśmiałam się po cichu.
Niall
spiorunował mnie wzrokiem i poszedł nie zamykając za sobą drzwi. Niechętnie
wstałam i zobaczyłam, że do pokoju Zayna wchodzi Sophie całując właściciela
tego pomieszczenia. Tak namiętnie, że aż się wzdrygnęłam. Ledwo otworzył drzwi
Zayn, nie odrywając się od niej. To trochę tak jakby zabolało…
-
Hm… Myślę, że nie będzie tu mile widziana. – Powiedział Louis, który ni stąd ni
zowąd pojawił się przede mną zamykając drzwi.
*
I jak podoba się? Mam nadzieję… ;D Nie będę się za dużo rozpisywać. Następny
rozdział pojawi się po dziesięciu komentarzach! :) Do następnego.
PS Lubię czytać wasze opinie na temat mojego bloga, więc jeśli moglibyście
poleciś komuś mojego bloga… byłabym bardzo wdzięczna. :D
xo xo
Nie spodziewałam się tego po Zaynie! a tak mówił,że ją kocha...może chce tylko wzbudzić w niej zazdrość? tak pewnie tak...
OdpowiedzUsuńA z tą śmiercią i wgl mnie zaskoczyłaś!
To wszystko w jeden tydzień...no nieźle.
Hmm..czekam na nn! :)
No dziwnie to wszystko wyszło .. Ale jest git Ona będzie z Lou i będzie git ;DD Asia xx
OdpowiedzUsuńKocham ^^ Chcę więcej.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i bardzo zaskakujący :) Czekam na nowy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się toje opowiadania :) I jeżeli nie będzie 10 komentarzy to dodaj nowy rozdział chociażby dla tych którzy czytają i dodają komentarze ;)
OdpowiedzUsuńśliczne:D
OdpowiedzUsuńuwielbiam:*
OdpowiedzUsuńdawaj szybko następny...:))
OdpowiedzUsuńMegga:P
OdpowiedzUsuńKocham czytać twoje rozdziały<3
Hmmm...zastanawia mnie fakt ,że tak dużo się dzieje. Nie umiałam nadążyć nad tymi wydarzeniami. Czyżby wszystko zaczęło się dziać na niekorzyść Klary. Zayn zaczyna zachowywać się karygodnie , zaczyna też mi Aga wydziwiać , zostawić swoją własną przyjaciółkę. Cała sytuacja ze śmiercią. Wielki mętlik w głowie. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńBiedna Klara.Tyle przeszła a teraz jeszcze ta cała wradna Sophie.Wredna suka.Ona robi to celowo.A Zayn jak każdy chłopak nulega jej.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Czekam na nn.Zapraszam do mnie <3