Siedząc
w samolocie rozmyślałam nad moim życiem o mojej przyszłości. Moje wszystkie
plany legł w gruzach, już nigdy nie będę szczęśliwa. Poczułam, że pojedyncza
łza spływa mi po policzku, szybko ją starłam, aby żadne z sąsiadów nie
zobaczyło tego jednak spostrzegawcze oczy Louisa zobaczyły to, zobaczyły łzę.
Nic nie powiedział, odwróciłam głowę w jego stronę, a on unikał mojego wzroku.
No cóż Klaro, czego się spodziewałaś, że Tobie wybaczy? No właśnie. Masz teraz za swoje.
-
Zamknij się! – Nawet nie wiedziałam, że powiedziałam to na głos, ale mój rozum
znów mi przypominał, chciał żebym cierpiała.
-
Co mówisz? – Odezwała się Aga.
-
Przepraszam. – Nie miałam już siły dusić tego w sobie. – Ja już tak nie mogę. –
Oparłam swoją głowę na ramieniu przyjaciółki.
Zobaczyłam,
że Louis niespokojnie wystukuje jakiś rytm o małą szybę. Co to miało znaczyć?
Wyładowanie złości? Tak, to chyba by było dobrze powiedziane.
-
Nie. Musicie sobie to wyjaśnić. – Po czym wskazała na mnie i na Louisa.
Tak
bardzo łatwo jej mówić. Jak mam mu to wytłumaczyć? Że serce chciało całować
Zayna, a bezsilny rozum próbował mnie od tego odciągnąć? Nie, pomyślałby, że
jestem chora. Chora psychicznie.
-
Jak? – Zwróciłam się do przyjaciółki, ale chłopak i tak wszystko słyszał. – Mam
mu powiedzieć, że żałuję, że nie posłuchałam rozumu? Mam mu powiedzieć, że
rozum i serce wysyłały mi jakieś sygnały? Że rozmawiały ze mną? Że… - Zmęczyłam
się już. Musiałam wziąć głęboki oddech by dalej kontynuować.
Lecz
ku mojemu zdziwieniu na twarzy Lou malował się uśmiech. Czy to dobra oznaka?
Czy dobra mina do złej gry zwana Poker Face? Nadawałabym się teraz do „Dlaczego
ja?” – Dlaczego nie posłuchałam rozumu?
-
Pogadaj z nim. – Uśmiechnęła się. – To dobrze Ci zrobi. Kochasz go? To znaczy,
czy kochasz Louisa?
-
Tak! – Nie miałam się, po co zastanawiać nad odpowiedzią, która była jasna jak
słońce. – Tak. Najmocniej jak tylko mogę.
Na
twarzy Louisa pojawił się szerszy uśmiech niż do tej pory.
-
Nie potrafię się na Ciebie gniewać, ale… - Spoważniał. – Muszę to przemyśleć.
No
pięknie! On mi to wybacza? Czy jak? W tej chwili nic nie rozumiałam. Jak on
mógł mi wybaczyć coś takiego, ale Jego ostatnie słowa trochę mnie zmartwiły. A czego Ty dziewczyno oczekujesz? Zastanów
się! Mój rozum dawał o sobie znać.
Wymusiłam sztuczny uśmiech na mojej twarzy.
-
Za pół godziny lądujemy! – Oznajmiła stewardesa.
Bardzo
szybko mi zleciała ta droga. Może, dlatego, że zdrzemnęłam się przez godzinę.
Uśmiechnięci pasażerowi i cali szczęśliwi, że przeżyli zaczęli bić brawo
pilotowi. Jak to zresztą za każdym razem, chociaż… Czym ja sobie głowę
zaprzątam? Niczym stado zwierząt spuszczonych dopiero z łańcucha ruszyliśmy do
wyjścia biegiem w stronę budynku. Kiedy weszłam znów ujrzałam ten slalom z tych
głupich tasiemek. No, cóż trzeba był zrobić slalom, przy jakiejś budce pokazałam
mój dowód i powiedzieli, żebym udała się prosto. Za mną szli chłopaki i Aga
oraz wujek i rodzice. Wszyscy w komplecie. Kiedy zobaczyłam jak Agata
przytulała Harrego było mi smutno, że Louis… Nie. Klaro nie rozklejaj się! Za późno,
łzy popłynęły z prędkością światła, a ja na środku korytarza upadłam na ziemię
patrząc w śnieżno białą podłogę. Łzy kapały na nią i powstawała mała rzeczka.
-
Klaro! – Usłyszałam głoś taty za sobą. – Co się stało?
-
Nic.
-
Jak to nic? – Spojrzał na mnie. – Na weselu, coś się wydarzyło? Prawda? –
Pokiwałam twierdząco głową, a ojciec spojrzał na Louisa. – Coś Ty jej zrobił?
-
Nic. – Powiedział cicho Louis. – Prędzej to ona mnie zdradziła z najlepszym
przyjacielem.
-
Klaro Aleksandro Lejker, co się stało? – Ojciec przeszył mnie wzrokiem.
-
To.. – Zaczął nie pewnie Zayn. – To moja wina.
-
Co? – Zapytał tato niedowierzając.
-
Proszę pana. – Zayn zwrócił się do mojego ojca. – To ja pocałowałem Klarę, ona
tego nie chciała
Chłopak
schylił głowę, a ja nie dowierzałam, co on powiedział. Całą winę wziął na
siebie. Nie rozumiałam tego.
-
No proszę! Czego ja się tutaj dowiaduję. – Ojciec pomógł mi wstać. – Chodźcie
po walizki.
Nikt
nie odezwał się słowem, ani w drodze po bagaże, ani w drodze do naszego domu.
Postanowiłam, że opuszczę chłopaków i Agę i przez jakiś czas zamieszkam z moimi
rodzicami.
-
Spakowałaś wszystko? – Zapytał tata, gdy ja pobiegłam do swojego pokoju po
ciuchy.
-
Tak! – Krzyknęłam tak by ojciec stojący na dole mógł usłyszeć.
-
Wiesz, że tak nie musi być. – Odezwał się głoś, prawdopodobnie Louis.
Odwróciłam się i ujrzałam właśnie mojego byłego chłopaka opartego o futrynę
drzwi.
Nic
nie odpowiedziałam tylko chciałam przejść, ale chłopak złapał mnie za
nadgarstki. Trochę zabolało, jednak nie dałam po sobie tego poznać.
-
Nie pożegnasz się? – Chyba chciał mnie przekonać, abym została.
-
Do zobaczenia… - Powiedziałam. – Nigdy.
Oczy
chłopaka wyglądały jak polskie pięciozłotówki, albo i piłeczki ping-pongowe.
Jednak mimo swojego zdziwienia przyciągnął mnie delikatnie do siebie i złożył
na moich ustach pocałunek. Kiedy skończył uśmiechnął się promiennie, lecz ja go
wyminęłam i udałam się na dół, gdzie czekał na mnie tata.
-
Już jestem!
Zabrał
ode mnie walizkę i wyszliśmy z tego domu. Nie wrócę już tu, nie po tym, co
zrobiłam Louisowi. Wsiadłam do samochodu i jeszcze raz spojrzałam w okno od
pokoju, które należało niegdyś do mnie i Louisa. Tata zgodził się, aby chłopaki
mogli tutaj nadal mieszkać.
Zapomniałam
już jak wyglądał nasz dom, choć było ciemno i tak było dobrze go widać.
Postawiłam pierwszy krok na ganku i przypomniał mi się Louis i klucze. Wszystko
przypominało mi Louisa, a kiedy weszłam do mojego pokoju i spojrzałam na ściany
rozpłakałam się. Plakaty = wspomnienia.
Wczesnym
rankiem obudził mnie dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się schodzić na dół, ale
rodzice nie otwierali, więc założyłam kapcie na nogi i poczłapałam się na dół.
Ruszyłam w stronę drzwi i otworzyłam je z impetem. To, co ujrzałam przeraziło
mnie. Pijany ledwo trzymający się na nogach, ale za to uśmiechnięty…
-
Co Ty tu robisz? – Zapytałam.
*
I tak jak zwykle następny rozdział
pojawi się po 10 komentarzach. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, liczę
też, że w komentarzach wyrazicie swoją opinię. Byłabym bardzo wdzięczna. :)
xo xo
Moja opinia:
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny :) Ale kobito!Coraz krótsze robisz te rozdziały;( Więc bardzo proszę żeby były trochę dłuższe ♥
To się zarąbiście czyta, na prawdę :P Aż się wydaje, że strasznie szybko się kończy... wręcz za szybko :D Ale się porobiło ; ale przecież Lou jej wybaczył, dlaczego ona do niego nie wraca, dlaczego woli zamieszkać z rodzicami ? :/ Czekam na kolejny i mam nadzieję, że się ułoży ;)
OdpowiedzUsuńCo tak krótko, hmm?!
OdpowiedzUsuńI błagam, niech ten w drzwiach to będzie Lou.
Świetny, świetny, świetny, kocham po prostu Twojego bloga. Zayn wziął na siebie całą odpowiedzialność - i chwała mu za to!
Całuski, Angie.
Oj króciutko , króciutko kochana. Zayn postąpił bardzo szlachetnie broniąc Klary ,ale czy to coś pomoże? Chociaż jej ojciec nie ma nic do gadania. Chyba jest szansa by Lou jej wybaczył ,ale ciekawi mnie jaki stosunek będzie miał do Zayna. Mam mały dylemat , kto stoi w tych drzwiach. Lou czy Zayn? Stawiam bardziej na Lou , biedaczek. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle bardzo fajny ;) Ale szkoda, że taki krótki ;(. Czekam na kolejny DŁUGI rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ;) czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!!!Czekam :D
OdpowiedzUsuńZajebistu rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn !
ZApraszam :
http://do-you-love-it-so-much-1d.blogspot.com/
Kocham twoje opowiadania ♥ i czekam na następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńBoski blog :) oni muszą być razem ! czekam na kolejny, dodawaj szybko ;)
OdpowiedzUsuńOh proszę pisz dalej.Czy ten w drzwiach to Lou?Błagam napisz bo umrę z ciekawości.Blog jest świetny.Dodaję się do obserwatorów.Zapraszam do mnie onedirection-of-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuń