czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 21

                - Myślę także, że… - Nie dokończył zdania, bo do naszego pokoju weszła Aga.
                - Hej! – Przywitała się. – Czy nie wiecie czemu z pokoju Zayna dochodzą takie wrzaski? Już tak z pięć minut się kłócą o coś…
                - Nie, nie wiemy. – Przerwał jej Lou. 
                Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco, a ja odwróciłam wzrok. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać, ale miałam taką ochotę dowiedzieć się, o co chodzi z Patrycją, czy się zaprzyjaźniły, a może po prostu od czasu do czasu ze sobą rozmawiają?
                - Pogadamy? – Z zamyśleń wyrwał mnie cichy, ale jakże skruszony głos Agi. Skinęłam jedynie głową i udałyśmy się na hol. – Nie myśl, że już się nie przyjaźnimy, że przez ten tydzień się tyle zmieniło i zaczęłam kumplować się z Patrycją. To nie prawda. Po prostu na stołówce rozmawiałyśmy i… wiesz dla Liama jest ważne, co ona o nim myśli… 
                - Acha. – Odpowiedziałam. – Czyli, że Patrycja mnie nie zastąpi? – Po chwili dodałam. – Nie mam się nią przejmować?
                - Nie. Pamiętaj przyjaźnimy się od dziecka i będziemy aż do śmierci. – Uśmiechnęła się. – Ale teraz wybacz, idę się zdrzemnąć.
                Aga ruszyła na górę, a ja zostałam sama. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, potrzebowałam bycia w samotności. Ja i TV. Ja i… Musiałam na chwile wstać po jakieś żelki. Mam nadzieję, że Niall mi wybaczy to, że je zjem. W kuchni zastałam syf, nie ma cię tydzień, a tu taki chlew. Nie chciałam sprzątać, widać, że Aga nie miała na nich siły. Przeszukałam wszystkie szafki w poszukiwaniu paczki żelków, ale nigdzie nie znalazłam poszukiwanego produktu.
                - Tego szukasz? – Pomacał mi kolorową paczką przed oczami uśmiechnięty Niall. – Dobrze, podzielę się z tobą, ale pamiętaj, że to więcej się nie powtórzy.
                Zasiedliśmy na kanapie i w ciszy oglądaliśmy jakiś amerykański serial, do czasu, kiedy wkurzona Sophie zbiegła po schodach i wyszła trzaskając drzwiami. Z jednej strony ucieszył mnie ten fakt, ale w sumie szkoda mi jej było… Zaraz! Co ja mówię? Coś jest ze mną nie tak.
                - To nie pierwsza ich taka kłótnia. – Powiedział bez zastanowienia Niall, nie odrywając wzroku od kolorowego wyświetlacza LCD. – Wiesz, że on to robi tylko dlatego, aby…
                - Nie kończ. – Przerwałam mu. Wiedziałam, że chce powiedzieć, „aby wzbudzić w tobie zazdrość” – Proszę, Niall porozmawiaj z nim, dowiedz się, co czuje.
                Chłopak tylko skinął głową, a ja pogrążyłam się w głębokim śnie. 
                Zmarszczyłam lekko czoło, ale nadal nie otwierałam oczu.
                - Hej! Nie śpisz już? – Zapytał Lou.
                Z mojej strony nie było żadnej reakcji. Odwróciłam się plecami w stronę chłopaka, a przynajmniej tak mi się wydawało, niestety moje przeczucie było błędne. Leżałam na podłodze, a Lou uśmiechał się i wyciągnął do mnie rękę.
                - Dziękuję. – Powiedziałam cicho. – Która godzina?
                - Dochodzi 16. – Odpowiedział siadając na kanapie, gdzie jeszcze przed chwilą leżały moje zwłoki. 
                - Nudzi mi się. – Poszłam do kuchni po szklanką, aby nalać sobie wody z kranu.
                Lou nic nie odpowiedział jedynie uśmiechał się, ten wyraz twarzy irytował mnie lekko, ale cóż poradzić – taki był właśnie Lou. Nigdy nie zdawał sobie z niczego sprawy, wykonywał wszystko spontanicznie, co mu przyszło do głowy jego ciało wykonywało ten szalony pomysł. Jednak teraz trochę było inaczej, czyżby wydoroślał?
                - Mam pomysł! – Krzyknął. Tak i tego mi było potrzeba teraz, jego szalonych pomysłów. – Idziemy do centrum! – Mina mi zrzedła.
                - Na serio? Nie masz żadnych innych pomysłów? – Gdy to powiedziałam Lou wstał z kanapy i ruszył w moim kierunku. – Żadnych pomysłów?
                Chłopak uśmiechnął się cwaniacko, a ja pokiwałam z dezaprobatom głową. Wybuchłam gromkim śmiechem, kiedy Lou zaczął poruszać znacząco brwiami i wskazywać ręką na piętro.
                - Nie. – Pokiwałam przecząco głową. – Idziemy do centrum!
                Chłopak spuścił głowę, a ja pociągnęłam go za rękę.
                - Jedzie ktoś z nami do centrum? – Krzyknęłam przy drzwiach, gdy zakładałam zimowe ubranie wyjściowe.
                Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
                - Już idę.- Odpowiedziała mi Aga biegnąc po schodach.
                Wszyscy ubraliśmy się ciepło, choć jechaliśmy samochodem Lou. Otwierając drzwi dostałam świeżym powietrzem, a na dodatek zimnym w twarz. Chuchnęłam tylko i przede mną, prze moimi oczami pojawiła się para. Zima. Czemu akurat teraz musiałaś przyjść? Schodząc po schodach o mało bym się nie wywróciła przez śnieg spoczywający na nich. Musiało być dziesięć stopni w minusie.
                - Trzymasz się? – Zapytał z troską Lou.
                - Na razie jeszcze tak. – Uśmiechnęłam się i już po chwili byliśmy przy samochodzie. – Dziękuję. – Powiedziałam, kiedy Lou otworzył mi drzwi.
                - A ja? – Oburzyła się Aga.
                - Przepraszam. – Lou szybko podbiegł do przyjaciółki i niczym na dżentelmena przystało otworzył drzwi skłaniając się nisko.
                - Idiota! – Skomentowała to Aga, na co Lou podniósł głowę i puścił jej oczko.
                - Też cię kocham. – Odpowiedział.
                Nareszcie ruszyliśmy. Podróż trwała dobre dwadzieścia minut już, a my jeszcze nie byliśmy w centrum. Przez cały czas nie zamieniłam ani jednego słowa z Lou. Udałam obrażoną. 
                - Czy coś się stało, Klaro? – Zapytał po raz trzydziesty, a ja nic nie odpowiedziałam.
                Spojrzałam na chwilę na drogę i zobaczyłam, że to nie jest droga do centrum handlowego. Odwróciłam się w stronę Agi, a ona wzruszyła tylko ramionami.
                - Panie Tomlinson, czy może mi pan powiedzieć, dokąd jedziemy? – Zapytałam z powagą, na co Aga wybuchła śmiechem. 
                - To jest niespodzianka, Pani Tomlinson.
                „Pani Tomlinson”!? Że, co? Upadł już na główkę. Uśmiechnęłam się tylko i oparłam głowę o podgłówek z cichym westchnięciem. 
                Reszta drogi zleciała już nieco szybciej.
                - Lou możesz mi powiedzieć, gdzie jesteśmy? – Zapytałam, kiedy skręcił w polną drogę. 
                - Jedziemy… - Nie dokończył.
                - Dziękuję za informację.- Szturchnęłam go lekko łokciem, na co on zmierzył mnie wzrokiem.
                - Przecież widzisz, że prowadzę. – Odparł bez najmniejszego zainteresowania w głowie. – Jesteśmy. – Dodał po chwili.
                Spojrzałam przez okno i zobaczyłam pole. Puste pole w szacie zimowej, przykrytej białym śnieżnym puchem.
                - Zaraz będzie reszta. – Bez minuty zastanowienia otworzył drzwi i szybko znalazł się po przeciwnej stronie samochodu, czyli koło mnie. Pokazał rękę, że mamy wysiąść. – Dalej! Ruszyć tyłki.
                - Lou, po co żeś nas tu przywiózł? – Zapytała Aga.
                - Stwierdziliśmy… - Ah, czyli zmowa z chłopakami, a oczywiście my nic nie wiedziałyśmy. – Że przyda się wam trochę ruchu.
                - Może tak trochę jaśniej? – Naciskała Aga. Lou jednak nic nie odpowiedział.
                Spojrzałam na przyjaciółkę, która schylała się, prawdopodobnie po śnieg. Jednym ruchem ręki zgarnęła trochę śniegu i ugniotła z niej coś na kształt kulki. Bez chwili zastanowienia rzuciła w Louisa. Chłopak strzepnął z siebie trochę śniegu i niczym spartanin pobiegł w kierunku Agi, która uciekała w głąb pola. Lou był szybszy i przewrócił dziewczynę, która od teraz wyglądała jak śniegowy potwór. Nie zastanawiając się dłużej dosłownie rzuciłam się na nich rzucając każdemu w twarz śniegiem.
                - Spadł śnieg, więc trzeba to wykorzystać, bo u nas o taki śnieg to trzeba prosić się wieloma latami. – Uśmiechnął się, spojrzał za siebie i kontynuował. – Bitwa na śnieżki!
                Po chwili znaleźli się koło nas Liam, Harry, Niall , Zayn i Patrycja. Patrycja? Co na tu robiła? Nie ważne, nie będzie mi psuć humoru.
                - Ja, Klara, Aga i Zayn. – Powiedział Lou. – Jesteśmy razem.
                To, co działo się później było nie do opisanie. W tym momencie leżałam głową do śniegu. Tylko, dlatego, że Harry pchnął mnie kilka minut temu. Szybko otrzepałam się i wzrokiem namierzyłam Harrego. Był niedaleko, jakieś pięć metrów dalej. Bez zastanowienia pobiegłam w stronę Loczka, szczęście, że stał odwrócony plecami w moją stronę. Odpłaciłam się mu tym samym.
                - O nie! – Wykrzyczał, a ja z triumfalnym uśmiechem siedziałam na jego plecach. – Moje włosy! Klaro, proszę cię zejdź ze mnie!
                Pokiwałam tylko przecząco głową, widziałam złość w jego oczach. Odwróciłam się by zobaczyć, co się dzieje na polu bitwy. Szybko tego pożałowałam. Harry wykorzystał moment mojej nieuwagi i zrzucił mnie ze swoich pleców. 
                Niall rzucał Adze prosto w twarz śnieg, na co ona nie pozostawała mu dłużna, odpłacał się tym samym. Liam próbował podnieść się z śniegu, jednak Louis był silniejszy. Zayn dorwał Loczka, który znów leżał głową w śniegu. Mimowolnie się uśmiechnęłam, kiedy zobaczyłam szczęśliwy wyraz twarzy Zayna, był taki uroczy… Klaro! O czym ty myślisz? Hm… gdzie Patrycja? Patrycja próbowała zrzucić Louisa z Liama, jednak jej się to nie udawało.
                Przed moimi oczami ukazała się jakaś postać w niebieskich butach z Nike – Zayn. Wyciągnął w moim kierunku rękę, bo nadal siedziałam na śniegu.
                - Wszystko w porządku? – Zapytał troskliwie. Nigdy nie widziałam, żeby miał w sobie tyle czułości. 
                - Tak, tak. – Wymamrotałam, kiedy próbowałam się podnieść.
                Złapałam za rękę Zayna i nie wiem, co mnie podkusiło pociągnęłam go w moją stronę tak, że leżał teraz na mnie. Obdarował mnie promiennym uśmiechem, a ja rozpłynęłam się w jego piwnych oczach.
                - Coś się stało? – Zapytał po chwili, a z jego twarzy nie znikał uśmiech. Pokiwałam przecząco głową. – Tak, więc czemu twoje oczy patrzą perfidnie wprost w moje?
                Zayn! Po co psujesz taką chwilę? Nie wiedziałam, co miałam odpowiedzieć.
                - Po prostu oglądam swoje odbicie w twoich oczach. – Odpowiedziałam mu, a on zaczął się śmiać. – Czyli, że ten argument cię nie przekonuje?
                - Imponuje mi, czuję, że jestem twoim idolem. – Zaśmiał się znów tym razem trochę ciszej. – Powiem ci coś. Ja też podziwiam swoje odbicie w twoich oczach.
                Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przecież wyraźnie sama rano stwierdziłam, że nic do niego nie czuję, ale teraz… jego oczy, jego aksamitny głos i perfumy doprowadzają mnie do obłędu. W moje głowie pojawiała się tysiąc myśli. Co jeśli moje uczucie do Zayna jest równe uczuciu do Louisa? A co jeśli większe? Ale tylko przy Louisie czułam się bezpiecznie, ale Zayn… on miał w sobie coś takiego, co przyciągało mnie do niego. Sama już nie wiem.

                                                                         *
Wiem, krótki i przepraszam, że musieliście czekać tyle. Dawno było dziesięć komentarzy, ale jakoś nie miałam weny i czasu. Liczę, że spodoba się wam ten rozdział i będziecie komentować.  :) Z góry dziękuję za wszystkie komentarze. One motywują do dalszego pisania. Następny będzie w sobotę. :D
Wesołych Świąt! :*
xo xo 

5 komentarzy:

  1. Warto było tyle czekać ;) Rozdział jest świetny i czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie nie nie droga panno ! Nie psuj związku Louisa i Klary. Przecierz to taka pięka para czyż nie ?
    A Rozdział jak zwykle świetny ! :D
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. I tu się rodzi problem u Klary , które uczucie jest silniejsze? Czy ta sielanka niedługo nie zakończy? Cieszy mnie to ,że Klara wyjaśniła sobie wszystko z Agą. Jestem ciekawa co będzie dalej. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam; )

    http://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ Nowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lou i Klara tak do siebie pasują ;D Nie psuj ich ;)) Rozdzial cuudny ^.^ Asia xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Zayn zostaw ją ! i Klaro zostaw go ! Przecież Lou jest taki ahhh... jak można kochać innego ?! czekam na nn <3 [inbetweeners-dance-with-1d/swagmasta-from-doncasta]

    OdpowiedzUsuń