piątek, 2 marca 2012

Rozdział 2



- Cześć! – Odezwał się Liam. – Zostaliśmy wysłani, jako komitet powitalny…
 - Ekhem… - Wtrącił się Harry. – Tak! Miło mi Cię poznać. – Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja ją uścisnęłam.

            Czułam się bardzo niezręcznie. Na dodatek słyszałam jak tata od czasu do czasu wzdycha, a to znaczy, że jest zdenerwowany.

 - Dobrze, dobrze! Dosyć tego, proszę się przesunąć, chcę wreszcie zejść z tych schodów, czy o tak wiele proszę? – Powiedział tata w języku angielskim.

            Byłam zszokowana. Tata i angielski? Od kiedy? I czemu ja o tym nie wiem? Po co mu znajomość języka angielskiego?

- Yyy… - Harry, zmieszał się. – Przepraszamy.

            Odsunęli się, abyśmy my mogli zejść, gdy już zeszliśmy spojrzałam na ojca pytająco.

- No, co? – Teraz mówił po Polsku. – Poszedłem na kurs. Jeżeli zostajemy tutaj w Anglii, to jakoś muszę pracować, co nie?
 - Co? – Spojrzałam na ojca. – Zostaniemy tu? Ale jak to? Przecież… To świetnie! – Zaczęłam skakać z radości, piszczeć, aż w końcu rzuciłam się tacie w ramiona.

            Całą tą sytuację oglądali One Direction, widziałam, że byli zdziwieni, a co niektórzy rozbawieni. Nie wiedzieli, co my mówiliśmy, więc również nie wiedzieli skąd taka radość we mnie się wzbudziła.

 - Co jej się stało? – Zapytał się Louis.
 - Napad radości. – Oznajmiła mama. – Nie codziennie każda córka dostaje wiadomość o tym, że przeprowadza się do Londynu.

            Chłopaki popatrzyli kolejno na siebie, a ja na nich. W oczach Louisa ujrzałam jakby miał na coś nadzieję, na, co? Z resztą.

- No to już pora! Musimy iść. – Odezwał się tata. – Yyy… - Zamieszał się na chwilę. – Klaro? Dalej! Zobaczysz ich na koncercie. Mało Ci? Widzisz ich w gazecie, masz ich na ścianie, bluzki, płyty, non stop słuchasz ich piosenek, że aż mi się znudziły one po paru dniach. Dalej, idziemy! – Po chwili dodał. - Jeżeli chcesz za chwilę zaśpiewam.
 - Nie tato, lepiej nie śpiewaj.
 - Przychodzisz na nasz koncert? – Podłapał Louis. 
 - Em… tak. – Po czym pociągnął mnie tata za bluzkę. – I przepraszam za mojego ojca. – Pokazałam ręką. – To, do zobaczenia!

            Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam na pożegnanie, zdziwiła mnie moja spontaniczność. Z początku byłam przerażona. Tylko mój tata ma za długi jęzor. Za długi, stanowczo!

 - Tato? – Spytałam. – Po co była ta cała akcja, o piosenkach itd.?
 - Żebyśmy już poszli. – Powiedział spokojnie. – Po za tym… ty masz obsesję. Ja nie wiem, czy to da się leczyć… od kilku miesięcy się zastanawiam.  
 - Ale, co? – Zapytałam zdumiona. – Że niby ja mam obsesję…?
 - Tak i nie. – Tym zakończył ojciec naszą rozmowę.

            Że niby mam obsesję? Ja? To, co? Bo przecież One Direction są świetni.

            W pokoju, w którym miałam spać, było trochę dziwne, tak ciasno. Czułam się jakby ściany pokoju chciały się razem zetknąć, te z na przeciwka. Nie wiem jak tu wytrzymam. Mam nadzieję, że tata kupił nam coś, skoro zostajemy w Londynie. Nagle niespodziewanie do pokoju wszedł wujek.

- I jak się czuje moja chrześnica? – Wuj zaczął zabawnie poruszać brwiami. – To znaczy jak wrażenia po spotkaniu One Direction?
 - A… dobrze. – Odparłam ze spokojem.
 - Że, co? – Zapytał zdumiony. – Taka fanka i mówi a… dobrze? Coś tu nie gra. Tylko, co?
 - No dobrze. – Przyznałam się. – Nie wierzę, że mogłam ich zobaczyć! Nie mogę również w to uwierzyć, że zachowywałam się spontanicznie! – Zaczęłam krzyczeć z radości.
 - Fakt. – Wuj przyznał mi rację. – Po tobie spodziewałem się raczej pisków i okrzyków radości. Myślałem także, czy czasem nie zaczniesz skakać i wszystkich obściskiwać. Wtedy byś wujkowi wstyd przyniosła.
 - Haha! Dzięki! – Tym zakończyłam naszą rozmowę.
           
            Postanowiłam, że rozpakuję się. Moje rzeczy ułożyłam ładnie w białej połyskującej, o matowej fakturze komodzie. Zdjęcia postawiłam na biurku, naprzeciw komodzie. Mimo małych rozmiarów pokoju miałam duże łóżko, w dodatku miękkie. Ach…! Marzenia się spełniają.
           
            Nie wiem, ale dobrze, że zostajemy w Londynie. Zastanawiam się jak ja mogłam wytrzymać w Polsce? No, ale cóż. Cieszę się jak małe dziecko. Może poznam lepiej chłopaków z One Direction? Mam taką nadzieję, a jak nie, to mój wujek, który jest bardzo na czasie pomoże mi! Głowa do góry! Mam jakby ferie teraz. Do szkoły zacznę chodzić dopiero od lutego, ponieważ składanie papierów i takie tam inne rzeczy… dla mnie bomba! I tak jestem ponad programem nauczania w Anglii. Tylko nie chcę stracić mojej najlepszej przyjaciółki – Agaty. Co ja bez niej zrobię? Nie wiem, ale może jej rodzice zgodzą się, żeby została w Londynie? Byłoby świetnie.
           
            Obudziły mnie promienie światła wpadające do mojego pokoju z okna oraz odgłosy ptaków, których nie mogłam zidentyfikować. Postanowiłam, że wybiorę się na wycieczkę po Londynie. Sama, a co tam? Najwyżej się zgubię, zadzwonię po rodziców i świetnie! Mój wuj mieszkał bardziej w centrum, więc udałam się w jego głąb. Przemierzając nieznane mi ulice czułam się nie swojo. Moja wyobraźnia tak zaczęła pracować, że wydawało mi się, że wszyscy mnie obserwują, a może to była prawda? Nie, zdaje mi się. Nagle przystanęłam przed jednym ze sklepów i podziwiałam najnowszą kolekcję ubrań. Po chwili, gdy obróciłam się w drugą stronę, poczułam, że ktoś na mnie wpadł. Nie minęła sekunda nim ja leżałam na chodniku, a nie znajomy na mnie. Czułam, że bolą mnie wszystkie kości. Spojrzałam w górę i ujrzałam twarz Louisa. Tak! Louisa Tomilnsona. Byłam w siódmym niebie.

 - Hej! Uważaj jak chodzisz! – Mimo to musiałam wyrazić jakoś swoje oburzenie.
- Przepraszam. – Chłopak zaczął się tłumaczyć. – Ty tak nie spodziewanie obróciłaś się i uderzyłaś mnie ręką, straciłem równowagę i teraz… No. Leżę na chodniku wraz z Tobą.
- Nie chcę być nie miła, ale czy mógłbyś już wstać i pomóc mi się jakoś podnieść?!
- O… - Chłopak spojrzał na mnie. – No fakt!

            Wstał pomału i otrzepał swoje ubranie, a ja nadal leżałam na chodniku. Na zimnym chodniku! Prawdopodobnie mu się przypomniało i podał mi rękę. Szybko ją złapałam i wstałam.

- Hmm… - Zastanowił się. – Czy mógłbym, chociaż wiedzieć jak się nazywasz?
- Klara. – Podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
- Ja nie muszę się chyba przedstawiać? – Zapytał.
- Wypadałoby.
- Dobrze. – Zaśmiał się. – Tak, więc nazywam się Louis Tomilnson. Gram w zespole.
- Miło mi. – Chciałam się odwrócić i iść w przeciwnym kierunku, ale złapał mnie za rękę.
- Hej! – Krzyknął. – Dokąd idziesz? Widziałaś już, coś tutaj?
- Emm… - Musiałam się zastanowić. W prawdzie byłam tutaj kilka razy, ale kiedy to było? Jak miałam dziesięć lat? Chyba tak. – Tak, ale pamiętam jak przez mgłę, to było bardzo dawno temu.
- W takim razie. – Jego oczy zapłonęły radością. – Zabieram Ciebie na wycieczkę.

            Pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę Big Bena, pokazał Parlament, a potem zaciągnął mnie na Tower Bridge. Nie mogłam nadążyć za jego tempem, ledwo zdążyłam zrobić jedno zdjęcie w jednym miejscu. Potem sama byłam przerażona, ale znaleźliśmy się na London Eye. Owszem kilkakrotnie jeździłam sobie na młyńskim kole, ale o wiele, wiele mniejszym. Lekko się trzęsłam, mimo, że koło jechało dość wolno.

- Nic Ci nie jest? – Zapytał nagle zakłopotany Louis.
- Nie, chociaż może trochę boję się… 
- Nie bój się. – Uśmiechnął się. - To wcale nie jest wysoko. A teraz możesz zrobić dużo zdjęć.

            Uśmiechnęłam się i on również. Louis był bardzo miły, choć myślałam, że jest inny. Najpierw trzeba poznać człowieka, a nie oceniać po okładce. Przysłowie, które powtarzała mi ciągle ciocia, gdy ktoś wydawał mi się dziwny. Kiedy to było? Rozmarzyłam się tak, że nie zauważyłam jak Louis moim aparatem robi mi i sobie zdjęcia.

 - Co ty robisz?
- Zdjęcia, na pamiątkę. – Po czym dodał. – Mam nadzieję, że mi je prześlesz.
- No, ok. – Byłam zdumiona.

            Nie zauważyłam nawet, że już zbliżaliśmy się do powierzchni. Uradowana wyszłam i zakręciło mi się w głowie. Czułam, że już upadam, ale ktoś w porę zdążył mnie złapać. To był Louis, on tylko się uśmiechnął i zaczął zbliżać swoją twarz ku mojej. Nie wiedziałam, o, co mu chodzi. Poczułam jak jego usta już dotykają moje. Nie protestowałam. Byłam w szoku! Widzisz Klaro? Całowałaś się z Louisem Tomilnsonem!

                                                                     
                                                          *****
No! Jest już drugi rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. xD
Następny będzie, albo jutro, albo w niedzielę.
Komentować! :D 

4 komentarze:

  1. No, no ... Całkiem nieźle ;p Czekam na next i zapraszam do sb :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.Zapraszam do siebie:www.onethingoneheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam sie z powyższymi komentarzami i sama dodam ,że kurde strasznie mi sie pooodoba <3
    tak przy okazji masz bardzo fajniutka nazwe ^^ ; d.
    wpadnij do mnie ; ))

    OdpowiedzUsuń