sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 23


                Rano jak zwykle wyszykowałam się i wraz z Agą popędziłyśmy na zajęcia, tym razem pieszo. Mijałyśmy wiele osób, które obserwowały każdy nasz ruch. Wściekłe fanki obrzucały nas morderczymi spojrzeniami, ale tym się nie przejmowałam. Zajęłyśmy swoje miejsca w ławce i słuchałyśmy nauczycielki.
                Lekcje minęły bardzo szybko. Postanowiłam iść do centrum, a że Adze nie chciało się iść poszła do domu. Szybkim krokiem udałam się w stronę centrum. Nie minęło pięć minut, a już wchodziłam do centrum. Weszłam do pierwszego sklepu, nie patrzyłam nawet na nazwę i wyruszyłam na poszukiwania ślicznej sukienki. Miałam taki kaprys, że chcę nową sukienkę, a moje zachcianki trzeba spełniać. Uśmiechnęłam się sama do siebie i w tym czasie odnalazłam dział z sukienkami. Kopara mi opadła, gdy zobaczyłam tyle wieszaków. Podeszłam do pierwszego i przesuwałam wieszakami, jednak nic mi nie przypadło do gustu. Dwadzieścia minut siedziałam w sklepie i nic nie wybrałam. Za to zauważyłam, że obserwuje mnie jakiś chłopak, nie przejęłam się tym zbytnio i udałam się do następnego sklepu. W tym był mniejszy wybór i od razu wybrałam dla siebie sukienkę. Przymierzyłam i pasowała jak ulał. Wyglądałam bardzo ładnie w czarnym materiale, u góry przylegającym, a na dole rozchodzącym się, jak klosz do kolan. W pasie była śliczna różowa kokarda, a ramiączka był cienkie, co sprawiało jakby wcale ich nie było. Zadowolona wyszłam z przymierzalni, żeby zobaczyć się z daleka. Niestety po drodze wpadłam na kogoś. Na szczęście nie ucierpiałam, ale osoba leżąca pode mną tak. Szybko wstałam i odwróciłam się w stronę… chłopaka, któremu od razu podałam rękę.
                - Nic ci nie jest? – Zapytał, a przecież to on został poturbowany, ja jedynie pokiwałam przecząco głową. – Ładna sukienka, wybierasz się gdzieś? 
                - Nie, po prostu… chciałam kupić sobie nową sukienkę. – Chłopak bacznie mi się przyglądał. – Czy, czy coś nie tak?
                Pokiwał przecząco głową, ale nadal przyglądał mi się z uwagą. Jego grzywka wpadała mu na oczy przez, co wyglądał zabawnie. Jednak jego oczy świdrowały mnie od góry w dół.
                - Jak już chyba cię gdzieś widziałem. – Powiedział.
                - Tak, a niby skąd? Bo ja jakoś ciebie nie kojarzę. – Chłopak uniósł jedną brew do góry i lekko się zdziwił.
                - Czy ty jesteś… - Zastanowił się. – Klara!
                - Tak. – Popatrzyłam na niego zszokowana. Czyżby był jasnowidzem, albo czytał mi  w myślach? 
                - Przyjaciółka Agaty… - Ciągnął chłopak, a ja próbowałam sobie go przypomnieć. – Mojej dalekiej kuzynki.
                Zaraz, zaraz. Zna moje imię, mojej przyjaciółki również, niby jest dalekim kuzynem Agi, kim on jest? Czyżby…
                - Nathan? Nathan S… - Wysiliłam mózg z całej siły, ale nie mogłam sobie przypomnieć.
                - Sykes. – Wyręczył mnie chłopak.
                - Zmieniłeś się.
                - Ty również. – I uśmiechnął się do mnie. – Tak, więc co robisz w Londynie?
                - Mieszkam. – Opowiedziałam krótko. – Czyżby Aga nie poinformowała swojego dalekiego kuzyna, że będzie mieszkać w Londynie wraz ze swoją przyjaciółką? – Zapytała, na co on się uśmiechnął. 
                - Aga też tu jest? – Widać, że chłopak się ucieszył. – Tak dawno jej nie widziałem, tak samo jak ciebie. Kiedy to było? Z jakieś sześć lat temu? Chyba tak…
                - Tak jakoś będzie, więc przepraszam, że nie poznałam ciebie. – Z jego twarzy nie znikał uśmiech.
                - Powinnaś kupić tę sukienkę. – Zmienił temat. – Wyglądasz pięknie. – Po paru sekundach Nathan się trochę zmieszał i zaczerwienił. – To znaczy sukienka ci pasuje… Oh! – Nie umiał dobrać odpowiednich słów. – Wiesz, o co mi chodzi.
                Skinęłam głową i zaszyłam się w przebieralni. Po pięciu minutach wyszłam, a Nathan czekał na mnie. Zdziwiona trochę jego uśmiechem uśmiechnęłam się, ale prawdopodobnie wyszedł mi grymas. Nathan powlókł się za mną do kasy i przez parę minut sprzeczaliśmy się, kto ma kupić tą sukienkę. Chłopak był tak uparty, ale wyprzedziłam go i zapłaciłam sama. 
                - Może dasz się zaprosić na jakąś kawę, czy coś? – Zapytał nieśmiało. Widać było, że nie był sobą, coś go hamowało, ale co? 
                - Z miła chęcią. – I udaliśmy się do najbliższej kawiarni.
                Przez moment zapomniałam o paparazzich, którzy tylko szukali nowej sensacji o dziewczynie Lou. Kiedy byliśmy na miejscu zamówiliśmy kawę i ciasto, następnie wygodnie rozsiedliśmy się przy stoliku.
                - Opowiedz mi coś o sobie. To, co wydarzyło się przez te sześć lat. – Zachęcałam go do rozmowy.
                - Nic za wiele się nie zmieniło tylko to, że teraz jestem w zespole. – W tym momencie akurat brałam łyk napoju i zachłysnęłam się. – Wszystko w porządku?
                - Tak, tak. Nic mi nie jest. Żyję. – Uśmiechnęłam się promiennie, a on odpowiedział tym samym tyle, że bardziej nie śmiało. – W jakim jesteś zespole? – Kontynuowałam temat zaczęty wcześniej.
                - W The Wanted. Słyszałaś o nas? – Pokiwałam przecząco głową. – Naprawdę? -  W jego oczach pojawił się smutek. – To musisz nas kiedyś usłyszeć. Na żywo. Jutro gramy w Londynie koncert. Wpadniesz?
                - Nathan, zapomniałeś o czymś. Skoro jutro jest wasz koncert to bilety są już wyprzedane. – Nathan jedynie uśmiechnął się cwaniacko. 
                - Nie prawda. – Zaczął szukać czegoś w swojej torbie. – Proszę. – Wręczył mi dwa bilety na ich koncert z wejściówkami za kulisy, odebrało mi mowę.
                - Nathan... – Nie wiedziałam, co powiedzieć. – Nie, ja nie mogę ich wziąć, nie chcę być jakimś pasożytem, czy coś. Wezmę je jeżeli zapłacę za nie odpowiednią cenę.
                - Rozliczymy się później. Teraz mów, co u ciebie się zmieniło? Oprócz tego, że mieszkasz w Londynie.
                Za bardzo nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, że spotykam się z  Louisem Tomlinsonem i jednocześnie jestem zakochana w jego przyjacielu? Trochę dziwne…
                - Pamiętasz mojego wuja Edwarda może? – Zaczęłam, byle nie mówić o swoim życiu.
                - No pewnie, jak mógłbym zapomnieć tego człowieka, który zawsze próbował mnie rozweselić. – Na soma wspomnienie tego na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
                - On ma teraz lotnisko tu w Londynie i to jest też jedne powód, dla którego tu mieszkamy. Na początku wraz z moimi rodzicami mieliśmy lecieć tylko na koncert One Direction. – Gdy wypowiadałam tę nazwę na twarzy chłopaka pojawiło się zmieszania, a może złość? – nie wiem. – Aga tak samo, ale rodzice znaleźli sobie dobrze płatną pracę i wiesz… zamieszkaliśmy tu. No to, to tak w skrócie.
                - Wiesz, co teraz będę musiał lecieć. – Chłopak spojrzał na zegarek. – Mam nadzieję, że spotkamy się po koncercie. – Wstał i pocałował mnie w policzek.
                - Nathan czekaj. – Złapałam go za rękę, a on momentalnie się odwrócił. – O której jest koncert?
                - No tak! Nie powiedziałem ci najważniejszego. O 16. – Pokiwałam tylko głową i usiadłam powrotem do stolika.
                - Nathan Sykes. – Szepnęłam. – Moja miłość z dzieciństwa. 
                                                                              *

                - Aga! – Wydarłam się, kiedy byłam już tylko w domu. – Nie uwierzysz, kogo spotkałam. – Byłam taka podekscytowana.
                - Królową Elżbietę? – Odparła sarkastycznie. – No mów, bo i tak nie zgadnę. 
                - Nathana! – Chciałam sprawdzić czy pamięta swojego dalekiego kuzyna pochodzącego z Wielkiej Brytanii. 
                - Kogo? Jakiego Nathana? – Pytała zdziwiona.
                - Sykes! – Wykrzyczałam na cały dom.
                - Jak? Kiedy? Gdzie? – Zaczęła zadawać masę pytań. – Masz jego numer?
                - Nie. – Aga zasmuciła się. – Ale… - Zaczęłam szukać w swojej torbie biletów. – Mam to.- I pokazałam jej.
                - Co to jest? – Oglądała ten plastyk na smyczy. – Po co mi dajesz bilety? Klaro! Do rzeczy, nie jestem Scherlockiem!
                - To są bilety na ich jutrzejszy koncert! – Jeszcze chyba nigdy nie byłam taka szczęśliwa.
                - Tak?! Nie pochwalił się… - Powiedziała Aga nadal niedowierzając.
                - Tak w ogóle to, kiedy ty się z nim ostatnio kontaktowałaś? – Zapytałam się, a on odwróciła się i udała na górę.
                - Kochanie, czy coś się stało? – Zapytał z salonu Lou. – O co chodzi? Jaki Nathan i jaki koncert? – Pytał podejrzliwie.
                Podreptałam kilka metrów dalej i zobaczyłam tam wszystkich oprócz oczywiście Agi, która się zmyła.
                - Jutro wraz z Agą wybieramy się na koncert. – Oznajmiłam z uśmiechem na twarzy.
                - Kogo? – Zapytał Niall z pełną buzią jedzenia. Wzruszyłam tylko ramionami. – Idziecie na koncert i nie wiesz, jaki wykonawca będzie śpiewał?
                - Poprawka, zespół, w którym jest mój przyjaciel z dzieciństwa, a także daleki kuzyn Agi. To długa historia i nie chce mi się opowiadać. – Zmęczona usiadłam obok Lou i wtuliłam się w niego. 

                                                                                              *
                - Lou, bo się spóźnimy. Do koncertu została tylko godzina. Jedź, że szybciej. – Poganiałam Lou, a on spoglądał na mnie dziwnie.
                - Tak ci się spieszy? Czy ja może o czymś nie wiem? – Pytał, nie odwracając wzroku od drogi. – Ten cały Nathan…
                - O, skręć tutaj i już jesteśmy. – Weszłam mu w słowo.
                Wraz z Agą pognałyśmy do ochroniarza i pokazałyśmy swoje wejściówki, on uśmiechnął się promiennie i gestem ręki pokazał, abyśmy weszły. W środku było już trochę ludzi. Podeszłyśmy bliżej sceny i czekałyśmy. Inne dziewczyny spoglądały na nas dziwnie, a my nie wiedziałyśmy, czemu.
                - Klaro, naprawdę nie wiesz, jaki to jest zespół? – Zapytała Aga, która do tej pory stała cicho.
                - Nie, nie wiem. – Odpowiedziałam.
                Przepraszam to mój to jest daleki kuzyn czy jej? To, że daleki to nie znaczy, że nie mogą ze sobą utrzymywać kontaktu, więc się dziwie, że… Moje rozmyślania przerwała ciemność, która zapanowała przed moimi oczami. Poczułam czyjeś dłonie.
                - Kimkolwiek jesteś weź te ręce.
                Ktoś złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę, a potem złapał moją drugą rękę. Jego zniewalający uśmiech, powalił mnie na kolana.
                - Nathan. – Wyszeptałam.
                Odwróciłam się w tył szukając wzrokiem Agi, ale Nidzie jej nie było. Przekrzywiłam głowę w stronę oczu chłopaka i zatonęłam w nich. Staliśmy tak może z kilka minut. Nathan pociągnął mnie gdzieś, prawdopodobnie za kulisy. Nie myliłam się, już po chwili staliśmy w korytarzu z wieloma parami drzwi.
                - Co ty robisz? – Zapytałam niepewnie.
                - Nic, chciałem się tylko przywitać. – Odpowiedział, po czym wskazał na mój strój. – Bardzo ładna sukienka. – Zaśmiał się. – Cieszę się, że przyszłaś.
                - Ja też się cieszę, że mogę zobaczyć mojego starego przyjaciela. Chociaż tak krótko się znaliśmy, byliśmy jak brat i siostra. – Na samo wspomnienie czasów dziecinnych łezka zakręciła mi się w oku. 
                - Ważne jest to, że spotkaliśmy się i chyba nadal możemy się przyjaźnić, prawda? – Ja tylko pokiwałam twierdząco głową. – Chociaż chciałbym ci coś powiedzieć ważnego…
                Nie dokończył, bo przerwał mu jakiś mężczyzna, a może chłopak. W każdym bądź razie wyglądem nie przekonywał ludzi do siebie.
                - Leć na salę! – Krzyknął Nathan.
                I tak też zrobiłam. Przepychałam się w tłumie, aż po paru minutach znalazłam Agę, która dziwnie spoglądała na mnie od czasu do czasu może, dlatego, że byłam bardzo szczęśliwa.  Nie pytała się o nic, chyba wiedziała, gdzie byłam, a może nie. Dziewczyny zaczęły piszczeć, kiedy na scenę weszli… no właśnie, jak oni się nazywają? Miałam okazję się zapytać, ale oczywiście zmarnowałam ją, jak to zawsze ja. Kiedy Nathan był już przy progu sceny kolana mi zmiękły, jakbym miała je z waty, a on nie pomagał mi, był tuż nade mną. Myślałam, że zaraz zemdleję, ale całe szczęście tak się nie stało. Nathan, Nathan, Nathan. Zamknęłam oczy i uważnie wsłuchiwałam się w teksty każdej z piosenek, były inne niż chłopaków z One Direction.
                Nawet nie wiedziałam, kiedy przestali śpiewać i kiedy zakończył się koncert. Do świata żywych przywróciła mnie Aga, która ciągnęła mnie za kulisy. W oddali ujrzałam Nathana i tamtą resztę. Nie wiedziałam, czy kiwał w naszą stronę, czy do innych fanek. Ustawiłyśmy się ładnie w kolejkę i wyciągnęłam mój notes z podpisami innych wykonawców. Miałam tam wszystkie, na których byłam na koncercie. Kolejka strasznie się dłużyła, ale jakoś wytrwałyśmy, a szczęście akurat, że byłyśmy ostatnie. Podetknęłam mój notes z podpisami i po kolei każdy podpisywał się, na końcu był Nathan. Nie wiem, jak to zrobił, ale notes tak po prostu spadł na ziemię otwierając się na jakiejś kartce… Pytanie: tylko, na jakiej stronie? Jednak po minie Nathana nic nie wywnioskowałam. Wyrażała ona może zazdrość, albo zdziwienie. Podniósł i podał mi go a ja odpowiedziałam uśmiechem. 
                - Nathan… - Wyjąkała Aga. – Tak dawno się nie widzieliśmy, dlaczego nas nie odwiedziłeś w Polsce?
                - W takim razie, dlaczego wy nie odwiedziliście nas w Wielkiej Brytanii? – Odpowiedział pytaniem.
                - Oh… - Westchnęła. – Nie mam pojęcia, po twojej ostatniej wizycie w Polsce, rodzice już nic nie wspominali o locie do Anglii.
                Na tym skończyła się ich wymiana zdań. Chłopaki zaprosili nas na kręgle. Nigdy w to nie grałam, więc to było dla mnie wyzwanie. Dali mi jakieś śmieszne buty i powędrowaliśmy na salę. Kiedy zobaczyłam te kule, nie wiedziałam, co, do czego. Podzieliliśmy się na dwie drużyny: ja, Nathan, Tom i Aga, a reszta stanowiła drugą grupę. Na moje szczęście byłam pierwsza. Wzięłam kule do ręki wzorując się na Nathanie, który wszystko dokładnie mi tłumaczył, a ja próbowałam to zrozumieć. Widząc moją zdezorientowaną minę Nathan stanął za mną i złapał za nadgarstek. Moją prawą rękę pociągnął do siebie, a potem pchnął ja w przód i kula poleciała przez tor.
                - Tak! – Wydarłam się, kiedy wszystkie dziesięć kręgli zostało strącone. 
                Muszę przyznać, że jest jakaś szansa na to bym polubiła kręgle. W następnej turze zamiast mnie rzucała Aga, byłyśmy na zmianę, raz ona, raz ja. Na chwilę oderwałam się od rzeczywistości, mogłam zapomnieć o wszystkich moich problemach, o Zaynie i o Lou, o nieszczęsnej miłości… 
                Graliśmy ze dwie godziny, a potem chłopaki wyciągnęli nas na bilard. Oni to nie mają umiary. By tylko grali, rywalizowali i nic więcej. Całe szczęście, że w bilard byłam dobra, więc nie było tak źle. Po za tym najpierw zamówiliśmy coś mocniejszego do picia. Nasza drużyna w kręglach opijała zwycięstwo, a tamta przegraną. Muszę przyznać, że byli bardzo towarzyscy. Max odpuścił sobie gry, chciał dopingować tylko. Skład nie był taki sam, Aga doszła do przeciwnej drużyny, a ja zostałam z Nathanem i Tomem. Jako pierwsza wbiłam bile, więc my zaczynaliśmy. Popatrzyłam dokładnie na stół i stwierdziłam, że najlepiej będzie trafiać do czerwonej bili. Moje spostrzeżenie było trafne, trafiłam jeszcze trzy bile. Aga musiała wbijać połówki, nie powiem też dobrze grała. Następnie Tom z naszej drużyny trafił jedną. Jay natomiast z przeciwnej dwie. Rywalizacja była, nerwy i okrzyki radości. 
                - Klaro, wiesz ja nie za bardzo... – Zaczął się jąkać, to pewnie przez alkohol. – Umiem grać. – Dokończył wreszcie.
                - Dobrze, nauczę cię. – Uśmiechnęłam się i lekko chwiejnym krokiem podeszłam do chłopaka. – Ty nauczyłeś mnie grać w kręgle, a ja ciebie w bilard. Złap kij tak jak ja.
                Pokazałam mu i potem, że moja świadomość była zagłuszana przez procenty położyłam się na jego plecach, to znaczy tak, że mogłam złapać kij i pomóc mu uderzyć w białą bilę, która potem popchnęła całą żółtą i wpadła do łuzy.    
                Graliśmy krótko, ale w tym czasie zdążyliśmy się nieźle upić, ale nie ja i Aga. Nathan ledwo trzymał się na nogach, ale uparł się, że nas odprowadzi, reszta udała się do własnego domu.
                - Aga, wiesz co? My jutro do szkoły musimy iść. – Powiedziałam, kiedy podchodziliśmy już do naszego domu.
                - Nie marudź, jest 22, a my idziemy na 10, więc wiesz, nie jest źle. – Odpowiedziała Aga.
                - Nathan? – Zapytałam chłopaka, który przez całą drogę nie zamienił z nami żadnego słowa. – Kto ciebie odprowadzi do domu? W takim stanie nie możesz iść sam. – Sama się zdziwiłam, że mój umysł trzeźwo myśli.
                - Nathan przenocuje u nas. – Wyręczyła chłopaka odpowiedzią moja przyjaciółka. – Prawda Nathan?
                - Jeśli to nie kłopot. – Wydukał. – To mogę zostać na noc u was.
                Po nie całych pięciu minutach byliśmy już w domu. Na kanapie w salonie zobaczyłam jakąś postać, ale zbytnio nie zastanawiałam się kto to, tylko wraz z Agą ruszyłyśmy na górę do pokoju gościnnego.
                - Hej. – Zapalił światło, kiedy byliśmy już na schodach. – Gdzie wy byłyście? – Zapytał Lou, a po chwili wytrzeszczył oczy. – Co on tu robi? – Wskazał głową na Nathana.
                - Cześć. – Powiedział szyderczo Nathan. – Miło mi cię widzieć. 
                Aga zabrała Nathana na górę, a ja podeszłam do Lou, który mierzył mnie wzrokiem. Przytuliłam się do chłopaka.
                - Kochanie… - Bełkotałam. – To mój przyjaciel, a Agi daleki kuzyn, ale to rodzina!
                Lou odsunął się ode mnie.
                - Jutro pogadamy, kiedy będziesz… no, normalnie się zachowywać. – Powiedział i poszedł na górę zostawiając mnie samą z setkami pytań.
 
                                                                                              *
                Rano obudziłam się z potężnym bólem głowy. Ręką szukałam Lou, ale nigdzie go nie znalazłam. Spojrzałam na budzik, była ósma. Szybko odświeżyłam się i ubrałam, a po pół godziny byłam już na dole. Lou tam był i Zayn, obradowali nad czymś, mówiąc szeptem.
                - Witajcie. – Przywitałam się, jednak oni zmierzyli mnie wzrokiem. – Wszystko jest w porządku?
                - Nie, nic nie jest w porządku. –Powiedział ponuro Zayn. – Jak mogłaś?
                - Ale, o co wam chodzi? – Popatrzyli na mnie jak na idiotkę.
                - O co nam chodzi? O Nathana! – Niemal wykrzyczał to Lou.
                - Co on takiego wam zrobił? – Próbowałam się czegoś od nich dowiedzieć.
                - Co zrobił? Chyba, co mówili. – Zaczął Zayn. – On i jego przyjaciele. – Kiedy wymawiał wyraz przyjaciele zrobił cudzysłów. – Nie lubią nas, uważają nas za… Z resztą, co my ci będziemy mówić, zapytaj lepiej się swojego przyjaciela.
                - Zayn! – Krzyknęłam. – Pytam się jeszcze raz.  O co wam chodzi? Po za tym on był moim przyjacielem w dzieciństwie i teraz też nim będzie, czy wam się to podoba, czy nie. – Wyrzuciłam z siebie te słowa na jednym oddechu, a potem w pośpiechu ubrałam zimowe ubrania i wyszłam trzaskając drzwiami.
                Błąkałam się po ulicach Londynu, nie wiedziałam, co ze sobą począć. Telefon dzwonił już ze dwadzieścia razy. Wszystkie nieodebrane połączenia były od Lou i Zayna. Telefon zadzwonił po raz kolejny, ale tym razem numer był nieznany. Nie kojarzyłam tych liczb, więc postanowiłam odebrać.
                - Halo. – Powiedziałam niepewnie.
                - Klara? – Odpowiedział głos w słuchawce. – Tu Nathan. Gdzie ty jesteś? Nie odbierasz telefonów od nikogo.
                - Od ciebie odebrałam. – Uśmiechnęłam się sama do siebie. – Jestem w Londynie.
                - Zabawna jesteś, wiesz? Tak naprawdę?
                - Dwie ulice dalej, jak wyjdziesz z domu to kieruj się w prawo.
                - Zaraz będę. – Usłyszałam jedynie trzask drzwi.
                Mimo, że w dzieciństwie nasza przyjaźń była na odległość, kiedy spotykaliśmy się ze sobą czułam się jakbym znała go cały czas. Z Nathanem rozmawialiśmy codziennie przez telefon, zazwyczaj na wieczór, żeby zwierzyć się sobie, co się stało itp. Na ogół widzieliśmy się na żywo we wakacje, w święta i w inne wolne dni, zdarzało się, że przylatywali na weekend. Po paru latach nasza znajomość się urwała. Nawet nie wiem, czym to było spowodowane. Jednak Nathan do tej pory nic się nie zmienił, nadal był tym małym chłopcem, którego tak zawsze lubiłam, ba! Nawet kochałam. Zauroczone dziecko w kimś… w kimś naprawdę niezwykłym. Widać, że po tym, jak my zerwaliśmy ze sobą kontakt Aga również i jej rodzina. 
                - Klaro? – Ktoś mną potrząsnął i równocześnie wyrwał z rozmyślań. – Tu jesteś! Nie wiesz, jak Aga była wystraszona? Kiedy byłaś mała też tak robiłaś… wiele razy…
                - Tak, pamiętam. – Odwróciłam się w stronę Nathana tak, że staliśmy twarzą w twarz. – Wtedy ty do mnie dzwoniłeś, bo wiedziałeś, że odbiorę i przekazywałeś informację rodzicom. Jako dziecko ufałam ci, a ty wyjawiałeś im to, co ci mówiłam.
                - Czy, czy wybaczysz mi to? – Zaśmiał się, a ja skinęłam twierdząco głową. – Chodź idziemy. Do zajęć masz jeszcze dużo czasu.
                - Nie, ja nie chcę iść do mojego domu. – Powiedziałam cicho.
                - Czy ktoś mówił, że idziemy do ciebie? Nie. Jedziemy do mnie. – Odparł zadowolony.
                Zamówił taksówkę i nie miałam pojęcia dokąd jedziemy…
               
                                                                              *
Tak, będzie dramat. Musiałam coś zrobić, więc… no. Mam nadzieję, że się spodoba. Dziś taki długi rozdział. :D Liczę też, że zostawicie po sobie jakiś ślad w postaci komentarzu. :) Następny rozdział pojawi się we wtorek, albo w środę. :D To chyba wszystko… Do następnego!
xo xo

9 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny i nawet nie wiesz jak się cieszę że taki długi ;) Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej ! Ciekawe co ten Nathan z nią zrobi :/ Na pewno coś się stanie :/ Fajny rozdział :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ale ona jest głupia chodzi z chłopakiem z 1D a nie wie kto to The Wanted . Mam nadzieje że ona jednak będzie z Louisem ;)) Asia x

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ! Ja chce happy end ! ;D Bo jak nie to będę płakac ;(( Niech ona się otrząśnie i wraca do Louisa ! ;)) Zapraszam do siebie ;)

    http://momentsxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę jestem zdziwiona i to cholernie. Coś mi nie pasuje ten Nathan. Znów będzie się kłócić z Louise , oni się rozstaną , ona będzie z Nathanem , on ją zdradzi , a ona się schowa w ramionach Lou. Czy to znów będzie takie błędne koło? Mam nadzieję ,że się mylę. czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam ; )

    http://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nathan ? Oj Lou i Zayn są zazdrośni i chyba mają o co... Nie pojmuję jak można... ugh nie ważne :P czekam na nn <3 P.S 5 rozdział na http://swagmasta-from-doncasta.blogspot.com/ liczę na komentarz <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Lou nie pozwól żeby Nathan ci ją odebrał!
    świetny rozdział, czekam na kolejne ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny . :D
    http://xshadowxstoryx.blogspot.com/ Zapraszam do mnie . ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Znalazłam to opowiadanie i nadrobiłam wszystkie rozdziały :p
    Nawet nie licze ile czasu mi to zajęło:P
    wciągnęłam się i czekam na kolejny;p
    Kurcze. Naprawde mi się podoba:P
    zapraszam www.best-thing-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń