sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 22

                Kilkakrotnie zamrugałam powiekami i dotarło do mnie, co ja robię, a mianowicie robię nadzieję Zaynowi. Nie! Nie możesz tak. Jednak jest coś tajemniczego w tych jego piwnych, co przyciągało mnie do niego. W tym momencie nic nie wiedziałam. Nic, a nic. Wszystko stało pod jednym wielkim znakiem zapytania. Kocham Lou, ale… No właśnie pojawiało się, ale, którym był Zayn – Zayn, który w chwili obecnej chodził z moim największym wrogiem.  
                - Dlaczego jesteś z Sophie? – Zapytałam cicho, a w moim oku kręciła się łza. – Kochasz ją? – Powiedziałam jeszcze ciszej niż poprzednio.
                Chłopak spojrzał na mnie i po chwili znalazł się obok mnie leżąc tym razem na śniegu. Odwrócił wzrok gdzieś w bok.
                - Powiedz to… - Zaczęłam nieśmiało.
                Jednak Zayn nic nie mówił. Wiedziałam, jaka była odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie „Nie, nie kocham jej.” Nie ułatwiał mi zadania Zayn. Liczyłam, że będzie z nią szczęśliwy, ale… nie, on nadal coś do mnie czuje, a ja nie wiem, co czuję. Nic. W mojej głowie zapanował chaos, nigdy przenigdy tak się nie czułam. Musiałam coś z tym zrobić. Nie chciałam ranić żadnego z nich, a chodząc z Lou ranię tym Zayna, a jeżeli byłoby odwrotnie, wtedy, Lou by mnie znienawidził i co najgorsze Zayna. 
                Wrócić do Polski. Wrócić na stare śmiecie. Wrócić do… domu. Wrócić do starych wspomnień, gdzie nie ma w nich ani miłości do Lou jak i Zayna. Żyć beztroskim życiem, poukładać je i co najważniejsze nie mieszać w głowach moim dwóm najukochańszym osobom. Teraz zdałam sobie sprawę, że moje uczucia są mieszane. 
                Zayn spojrzał na mnie, a raczej na łzę, która spływała po moim prawym poliku. Szybkim ruchem starł ją i uśmiechnął się krzywo. Z oddali dochodził do mnie stłumiony głos Lou, jednak nic nie rozumiałam. Leżałam na zimnym śniegu, a obok mnie Zayn, który był moim… kim? Po chwili po mojej lewej zjawił się Lou kładąc się obok nas.
                - Co robicie? – Zapytał szczęśliwy, jak nigdy dotąd, jednak mina mu zrzedła, gdy nikt się nie odzywał. – Co się dzieje?
                Podjęłam już decyzję… nie wiem czy dobrą, czy złą.
                - Wracam do Polski… na stałe.
                - Że co? – Lou spojrzał na mnie przerażonymi oczyma. – Dlaczego? Klaro! Co się stało? – Chłopak nie dowierzał. – Żartujesz? Powiedz, że żartujesz. – Łzy pojawiły się w jego oczach. – Dlaczego chcesz mnie opuścić? Kochasz mnie?
                Zayn również zaniemówił, oboje wpatrywali się we mnie z grobowymi minami. 
                - Lou… - Zaczęłam spokojnie. – Wyjadę, a ty zostaniesz i ułożysz sobie życie z… - Nie mogłam tego wypowiedzieć, czułam jakby coś stanęło mi w gardle. – inną osobą, którą będziesz kochał bardziej ode mnie. Ja… Ja natomiast nie jestem Ciebie warta. Nie jestem warta nikogo. Sieje za sobą ból i cierpienie. Żadnych pozytywnych… 
                - O czym ty mówisz? – Przerwał mi. – Jaki ból i cierpienie. Popatrz. – Odwrócił moją głowę w jego stronę. – Czy widzisz abym cierpiał? Nie! Jestem szczęśliwy i kocham cię! – Ostatnie słowa wykrzyczał na całe gardło.
                - Nie o ciebie chodzi. – Odwróciłam wzrok i teraz spojrzałam w niebo. Teraz zdałam sobie sprawę, że jest już ciemno. Jednak oprócz nas reszta bawiła się wspaniale. – Zraniłam Zayna. – Zayn wstał. – Nie! Zayn poczekaj, naprawdę będzie lepiej jeśli was opuszczę. Nie chcę patrzeć jak cierpisz Zayn, nie chcę abyś spotykał się z Sophie z powodu zazdrości…
                - Kocham cię i nic tego nie zmieni. – Po raz pierwszy zabrał głos Zayn odkąd pojawił się Lou. – Wiem, że kochasz Lou i… nic tego też nie zmieni, nawet moja ślepa miłość. Nie chcę abyś zostawiała nas. Bez ciebie to nie to samo. Lou się załamie. – Chłopak spojrzał na nieobecnego już Lou. – Swoim wyjazdem zranisz więcej osób niż zostaniesz.
                - Błagam cię, nie opuszczaj nas, nie opuszczaj mnie. – Zabrał głos Lou. – Proszę, nie rób tego…
               
                                                                              *
                Kiedy wróciliśmy do domu udałam się na górę i zamknęłam w łazience, nie chciałam z nikim rozmawiać. Napisałam do Piotra, jak się czuję, czy może jakoś mu pomóc, wesprzeć go? Zawsze pisaliśmy tak, kiedy mieliśmy doła. Jego rozweselona twarz zawsze mi pomagała, ale teraz… wiedziałam, że mi nie pomoże. 
                - Klaro! – Zawołał Lou. – Goście przyszli!
                Zdziwiona spojrzałam na zegarek. 19. Ko o tej porze by przychodził? – Rodzice.
                - Mamo, tato – Krzyknęłam, kiedy schodziłam po schodach i na kanapie w salonie zobaczyłam ich. -  Jak się cieszę, że was widzę! – Przytuliłam ich po kolei. – Co was tu sprowadza?
                - Ty. – Odpowiedział tata.
                - Raczej twoja decyzja. Powrót do Polski? Przecież tak zawsze chciałaś żyć w Wielkiej Brytanii! Ilekroć tu byliśmy ty nie chciałaś wracać, a teraz… Co się dzieje? – Wtrąciła się mama.
                - Nic, po prostu… - Nie wiedziała, co odpowiedzieć. – Chcę wrócić do domu. Nie… chcę tu zostać, a raczej nie mogę.
                - Wyjaśnisz nam to? – Zapytał spokojnie i zachęcająco do rozmowy tata. – Jesteśmy otwarci na wszystko. Jeżeli nie będziesz nam mówić wszystkiego to, jak mamy ci pomóc?
                - Dobrze. – Westchnęłam niezadowolona. – Kocham Lou i jesteśmy parą.
                - To wszytko? – Spojrzał pytająco tata.
                - I kocham Zayna. Znaczy nie wiem, czy coś do niego czuję… - Nigdy nie zwierzałam się tak rodzicom. – Po prostu nie chcę ranić ich obu.
                - To może… - Zaczęłam mama. – Na jakiś czas zamieszkasz z nami? Zrobisz sobie przerwę…
                - Mamo! Jaką przerwę? – Za bardzo się uniosłam. – W miłości nie można robić przerw! Przynajmniej w moim przypadku. Albo zostaję i przeprowadzam się do innego miast, albo wracam do Polski!
                Rodzice popatrzyli na siebie zdezorientowani. Nie wiedzieli, co ze mną zrobić. Zapewne reszta domowników stała na górze i słuchała całej rozmowy, albo ktoś był w łazience na dole. Postanowiłam to sprawdzić. Zdenerwowana podeszłam do drzwi łazienki, a rodzice tylko obserwowali, co robię. Otworzyłam drzwi.
                - Harry! – Krzyknęłam. – Wypad na górę! – Powiedziałam w języku polski, a on popatrzył na mnie pytająco. Mimo to wyszedł.
                Całe szczęście, że rozmawialiśmy po polsku, rozumiała nas jedynie Aga, która pewnie niczym tłumacz  zdawała relacje w języku angielskim.
                - Mamo, tata. – Powiedziałam podchodząc do nich. – Pomóżcie mi podjąć decyzję. Nie wiem, co mam zrobić.
                - Zostać. – Powiedział tata bez zastanowienia. – Zostać i rozwiązać problem. Myślisz, że jeżeli wyjedziesz to dla tych chłopców zrobi to dobrze? Nie. Zranisz ich tym jeszcze bardziej…

                                                                           *
                Cały czas w głowie miała słowa ojca, nie mogłam się skupić, nie mogłam zasnąć, a jutro szkoła. 
                - Podjęłaś decyzję? – Zapytał Lou, ja tylko pokiwałam przecząco głową.- Mam nadzieję, że zostaniesz i będziemy razem szczęśliwi aż do końca życia.
                - Nic nie rozumiesz. – Zaczęłam odwracając się w drugą stronę, żeby Lou nie mógł zobaczyć, że płaczę. – A Zayn? My będziemy szczęśliwi, a on będzie cierpiał? Może…
                - Może znajdzie sobie inną osobę, którą będzie kochał bardziej od ciebie. – Dokończył za mnie Zayn.
                Zdziwiona odwróciłam się w stronę drzwi. Stał w nich w całej okazałości Zayn Malik ze smutną miną.
                - Mną się nie przejmuj. – Powiedział. – Jak już wcześniej wspomniałem, znajdę inną osobę, którą również będę kochał, którą również będę darzył taką sympatią, jaką darzę ciebie.
                Rękę wytarłam łzy, które spływały po moim policzku, niczym wodospad. Nie wytrzymywałam tej presji.
                Muszę coś zrobić, a i owszem zostanę, zostanę na zawsze w tym domu, a raczej moje ciało, moja dusza opuści mnie, kiedy nie będzie we mnie żadnych oznak życia. Samobójstwo. Bałam się zawsze tego, nie rozumiałam ludzi, którzy na własne życzenie chcieli umrzeć, nigdy nie pojmowałam ich toku myślenia, a teraz sama, a teraz sama chcę to zrobić. Jak najszybciej odgoniłam te straszne myśli i odpłynęłam w krainie snów.

                                                                          *
Dzisiaj trochę krótko. Niby jest wolne, ale nie ma na nic czasu. :) Rozdział jest trochę bezsensu, jak zresztą każdy. Dziękuję tym osobom, które czytają bloga i życzę wam wesołych świąt! :D
Do następnego, który powinien być we wtorek.!
xo xo 

6 komentarzy:

  1. Ankiete wygrywa Louis i mam nadzieje że tak pozostanie ;DD Rozdział fajny ;) Asia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki znowu bezsensowny? Oszalałaś chyba! Jest świetny i czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest cudowny, czekam na następny. A tu mój blog: http://one-direction-and-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG ona chce się zabić ?!! Nieeeee, nie rób tego Lou !!!! :( Czekam na nn <3 [swagmasta-from-doncasta/inbetweeners-dance-with-1d]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swietnie piszesz ... z taka fantazja i podrafisz ubierac w slowa ;) czekam na nastepny !!! ;D

      Usuń
  5. Bardzo fajnie piszesz, pozdrawiam - miamibeachh.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń